s-e-r-v-e-r-a-d-s-3

hi-fi

Lumin D3

test |
Odtwarzacz sieciow - Lumin D3 Wybór Redakcji

Po ośmiu latach od testu Lumina D1 i pięciu od jego następcy, modelu D2, na warsztat wzięliśmy najnowszą wersję odtwarzacza sieciowego tego producenta, Lumin D3.

Dekadę temu świat audio usłyszał o mającej swoją siedzibę w Hong Kongu firmie Pixel Magic Systems, a dokładniej o marce, której są właścicielem, czyli o Luminie. Choć na co dzień ludzie tworzący wspomnianą firmę matkę specjalizowali się w obróbce i transmisji sygnałów wizyjnych o wysokiej rozdzielczości, to jednocześnie prywatnie byli miłośnikami, po pierwsze muzyki, a po drugie formatu DSD. Dziś młodsi fani dobrego brzmienia mogą tego nawet nie pamiętać, ale owe 10 lat temu format DSD był właściwie nowością w świecie audio. Doprecyzujmy - nowością były pliki w tym formacie, a nie sam format, którego pełna nazwa brzmi Direct Stream Digital, bo ten, stworzony przez Philipsa i Sony, znany był choćby z płyt SACD. Nawet jeśli płyty tego typu nie odniosły sukcesu zgodnego z oczekiwaniami, a i dzisiejszy comeback jest jednak nieco ograniczony w swoim zasięgu, to wynika to z innych powodów, niż oferowana przez nie jakość brzmienia.

Krótko przed powstaniem marki Lumin, stworzone zostało oprogramowanie, które umożliwiało, przy pomocy konsoli do gier wideo PlayStation marki Sony, zapisywanie zawartości płyt SACD w postaci plików w 1-bitowym DSD. Fani dobrego brzmienia z Pixel Magic Systems wykorzystali pojawiającą się okazję, czyli brak odtwarzaczy zdolnych do odtworzenia takich plików, a przynajmniej do zapewnienia odpowiedniej do tego formatu jakości brzmienia. Postanowili więc stworzyć audiofilski odtwarzacz plików i tak powstał ich pierwszy model, pierwotnie znany po prostu jako Lumin, a później jako Lumin A1. Reszta jest historią, chciałoby się napisać. Firma odniosła spory sukces na międzynarodowym rynku, a jej oferta jest nieustannie rozwijana i ulepszana. Dziś składa się z czterech odtwarzaczy sieciowych, trzech sieciowych transportów, wzmacniacza stereofonicznego oraz kilku akcesoriów w postaci choćby firmowego magazynu danych, zewnętrznego zasilacza dla starszych modeli Lumina, czy opcjonalnego pilota zdalnego sterowania.

Lumin D3

Poszczególne modele odtwarzaczy (czyli urządzeń z przetwornikami cyfrowo-analogowymi na pokładzie dostarczających sygnał analogowy dla przedwzmacniaczy bądź wzmacniaczy) i transportów (te dostarczają sygnał cyfrowy dla zewnętrznych DAC-ów) sieciowych są w większości nowszymi, ulepszonymi wersjami starszych modeli. Jeśli dobrze pamiętam, to nową generację urządzeń Lumina zapoczątkował odtwarzacz plików oznaczony symbolem T3, który miałem dla Państwa przyjemność testować, a także transporty, U2 i U2 Mini. Teraz, w ramach unowocześniania oferty, dostajemy nową wersję najtańszego odtwarzacza, którego oznaczenie z D2 zmieniło się na D3, a urządzenie oferuje jeszcze lepsze brzmienie. Wszystkie wspomniane komponenty audio łączy nowy wydajniejszy procesor umożliwiający m.in. bezproblemowe konwertowanie każdego sygnału nawet do postaci DSD256. Niemniej w przypadku D3 producent twierdzi, iż został on ulepszony we wszystkich ważnych aspektach, a nie tylko za sprawą szybszego procesora. Do tej pory nowsze generacje faktycznie oferowały lepsze brzmienie niż starsze, nie ma więc powodu, by nie wierzyć w zapewnienia o wyższości D3 nad D2 i D1. Sprawdzimy to za chwilę, ale najpierw kilka słów o testowanym urządzeniu.

Budowa

Z zewnątrz nowy Lumin wygląda... jak jego poprzednicy. To niewielkie (300x60x244mm), dość lekkie (2,5kg) urządzenie z aluminiową obudową, dostępne w czarnym i srebrnym wykończeniu. Ma regularny, prostopadłościenny kształt, czym różni się od droższych modeli, w których grubszy, lekko wypukły front jest również nieco pochylony łamiąc regularność kształtu całości. W D3 na płaskim froncie centralnie umieszczono niewielki wyświetlacz, na którym wyświetlane są informacje w postaci tekstowej, stąd nie zobaczymy tam okładek odtwarzanych płyt. Zobaczymy za to tytuły utworów, wykonawcę, bieżący czas odtwarzania, a także format pliku, bądź informację o zastosowanej konwersji (o tym za chwilę).

Tylna ścianka z kolei, co jest charakterystyczne dla wszystkich urządzeń Lumina (wzorowane pierwotnie na urządzeniach Linna) jest nieco schowany pod wystającą poza obrys urządzenia z tyłu pokrywą obudowy. O tym elemencie pisałem już wielokrotnie - zapewne ma on swoje zalety, ale praktyczną wadą jest utrudnione wpinanie kabli, zwłaszcza kabla ethernetowego. Co zatem wepniemy do D3? Standardowy kabel zasilający (do gniazda IEC, obok którego znajduje się włącznik urządzenia), kabel LAN łączący urządzenie z siecią, dyski bądź pendrive do jednego z dwóch gniazd USB. Możemy również skorzystać z trzech wyjść. Jednym z nich za pomocą kabla z wtykami BNC wyprowadzimy sygnał cyfrowy do zewnętrznego DAC-a, a dwa pozostałe to wyjścia analogowe, zbalansowane XLR i niezbalansowane RCA.

Wyjścia analogowe mogą dostarczać sygnał o stałym lub regulowanym poziomie. Ten drugi przypadek umożliwia podłączenie D3 bezpośrednio do końcówki mocy i daje możliwość wykorzystania regulacji cyfrowej o nazwie LEEDH PROCESSING, stworzonej przez Gillesa Millota. Jest ona stosowana nie tylko przez Lumina, ale też przez innych producentów i uznawana jest powszechnie za jedno z najlepszych rozwiązań cyfrowej regulacji głośności. Układ ten konwertuje sygnał wejściowy na 32-bitowe słowa i reguluje ich amplitudę w tej rozdzielczości. Jeśli sygnał źródłowy jest w formacie DSD przed układem Leedh Processing, musi zostać skonwertowany do PCMu, a potem ponownie, przed trafieniem do przetwornika cyfrowo-analogowego, na DSD. Mamy więc do czynienia z dwiema dodatkowymi konwersjami formatu sygnału (raz jeszcze podkreślę, dla plików DSD). Wspomniany przetwornik D/A to układ ESS SABRE32 ES9028Pro, pozwalający na pracę z plikami PCM do 24 bitów, 384 kHz oraz DSD do DSD 256. Jeśli jednakże wolicie korzystać z regulacji w swoim przedwzmacniaczu, bądź integrze, wystarczy wybrać odpowiednie ustawienie w aplikacji sterującej Luminem. Ostatnim elementem znajdującym się na tylnym panelu D3 jest pozłacany zacisk uziemienia akceptujący widełki bądź goły drut.

Lumin D3

Jak już wspomniałem, nowy Lumin D3 korzysta z tej samej, nowej platformy streamingowej co inne nowe modele tego producenta. Umożliwia ona odtwarzanie plików w formacie PCM o częstotliwości próbkowania do 384kHz, a także plików DSD do DSD256. Korzystając z tego odtwarzacza możecie więc odtworzyć niemal dowolny rodzaj plików muzycznych od FLAC, FLAC MQA, WAV, DSD, Apple Lossless (ALAC) i AIFF, aż po mp3. Wykorzystany układ FPGA obsługuje algorytmy Lumina pozwalające konwertować sygnały PCM i DSD. W firmowej aplikacji zobaczycie listę częstotliwości próbkowania zarówno dla PCM, jak i DSD i długą listę innych częstotliwości/postaci, do których każda z nich może zostać skonwertowana. Na upartego można ustawić np. konwersję wszystkich plików do DSD256, albo równie dobrze odsłuchiwać je w postaci natywnej.

W przypadku wysyłania sygnału poprzez jedyne wyjście cyfrowe, BNC, sygnał zostanie zdownsamplowany do postaci obsługiwanej przez to wyjście (PCM do 192kHz i 24 bitów oraz DSD64 DoP. Dodam jeszcze, że Lumin D3 ma certyfikat Roon Ready (i jak sprawdziłem, bezproblemowo funkcjonuje jako sieciowy endpoint). W opcjach dostępnych w firmowej aplikacji znajdziecie również możliwość wpisania danych logowania do popularnych serwisów streamingowych - Spotify, TIDAL, czy Qobuz, a także opcję słuchania internetowego radia TuneIn. Urządzenie jest również kompatybilne z AirPlay 2. Źródłem plików, oprócz wspomnianych usług sieciowych, mogą być nośniki USB, a dla nich przeznaczone są dwa porty na tylnej ściance urządzenia, bądź lokalne serwery poprzez protokół sieciowy UPnP AV z rozszerzeniem OpenHome.

Wspominana już kilka razy aplikacja sterująca Lumïn App dostępna jest na urządzenia przenośne oparte zarówno na Androidzie, jak i iOS. Wygoda jej obsługi jest całkiem niezła, choć osobie przyzwyczajonej do Roona, ale i do najnowszego JPLAYa, będzie się wydawać nieco zbyt "surowa" i nie tak atrakcyjna od strony wizualnej. Niemniej, poza JPLAYem, wszystkie znane mi aplikacje podpadają pod tę samą kategorię (nie tak dobrych, jak Roon), acz warto zauważyć, iż część z nich jest znacząco mniej przyjazna dla użytkownika od Lumin App.

Ujmując rzecz krótko, kupując Lumina D3 dostajemy niewielkie urządzenie o ogromnych możliwościach, które spełnia niemal wszelkie wymagania osób, dla których pliki są ważnym medium muzyki niezależnie od tego, czy odtwarzane mają być z sieci, czy lokalnych nośników. Urządzenie dobrze wygląda, jest przyjazne w obsłudze, jeśli więc spełnia jeszcze ostatni, poniekąd najważniejszy warunek, czyli oferuje brzmienie wysokiej klasy, może być odpowiedzią na potrzeby wielu miłośników dobrego brzmienia. Sprawdźmy więc jak gra.

Jakość brzmienia

Lumin D3 trafił do mnie w czasie, gdy porównywałem dwa fantastyczne przetworniki cyfrowo-analogowe, a mianowicie LampizatOr Pacific 2 i Weiss Helios, oba z wykorzystaniem własnego customowego serwera plików. Każdy z tych DAC-ów kosztuje wielokrotnie więcej niż cały Lumin, który przecież jest kompletnym odtwarzaczem plików. Wydawałoby się więc, że wstawienie do tego samego systemu D3 może być bolesnym doświadczeniem. Tymczasem przejście nastąpiło właściwie płynnie. Nie, nie znaczy to, że testowany odtwarzacz zagrał równie dobrze, jak wspomniane DAC-i z moim serwerem, ale różnica między nimi nijak miała się do różnicy w cenie i był to nadal świetny dźwięk. No i Lumin pozytywnie mnie zaskoczył. Oczywiście nie mogę z ręką na sercu powiedzieć, że doskonale pamiętam, jak brzmiały D1 i D2, bo ich testy robiłem naprawdę dawno temu. Niemniej ogólne wspomnienia mówią przede wszystkim o raczej nieco ciepłym, spójnym, gładkim, niezwykle przyjaznym dla ucha dźwięku.

Lumin D3

Po włączeniu D3 jako endpointu Roona dla mojego serwera, podłączeniu go, częściowo nawet droższymi od niego kablami (LAN model Sapphire David Laboga Custom Audio, KBL Sound Himalaya II XLR łączył Lumina z przedwzmacniaczem Circle Labs P200, Soyaton Benchmark XLR, dalej z końcówką mocy M200, a kabel głośnikowym tej samej marki z kolumnami GrandiNote MACH4) zaskoczył mnie przede wszystkim żywy, radosny, otwarty dźwięk. Taki, który od pierwszych nut wciąga, kołysze, porywa w świat muzyki i wywołuje uśmiech na twarzy. Oczywiście muzyka, której słuchałem na początku, a więc płyty Spyro Gyry, czy Acoustic Alchemy to właśnie takie radosne, dynamiczne, pełne energii, pozytywne granie, ale nie każde urządzenie potrafi ją w tak udany, angażujący sposób odtworzyć. A Lumin D3 robił to znakomicie.

To jest dźwięk, który należy określić mianem lekko ciepłego, gładkiego i niebywale naturalnego, tego bowiem Lumin konsekwentnie się trzyma od lat, i dobrze! Tyle że, o ile pamiętam poprzedników, do tego przyjaznego, wysoce muzykalnego charakteru dołączyła lepsza rozdzielczość. Ta odpowiada za większą ilość informacji, które nadal nie są indywidualnie eksponowane, jako robią to niektóre źródła cyfrowe, ale raczej wykorzystywane do budowy bogatego, spójnego, dużego obrazu muzycznego. Ten, dzięki dużej ilości owych drobnych informacji nań się składających, jest pełniejszy, prawdziwszy i... nawet bardziej naturalny. Składało się na to wiele elementów. Były te pamiętane z innych modeli tej marki, czyli spójność, płynność i gładkość brzmienia, ale i niekoniecznie kojarząca się z tańszymi Luminami wysoka energetyczność prezentacji, jej otwartość i przejrzystość, czy dobry drive.

Także PRAT, czyli tempo, rytm i timing, w wydaniu tego malucha mogłyby zawstydzić niejedną droższą konstrukcję. Te ostatnie mają przewagę przede wszystkim w zakresie rozdzielczości, bo ta z D3 jest wysoka, ale nie dorównuje topowym odtwarzaczom (także Lumina). Nie zmienia to faktu, że, jak się okazało w trakcie kolejnych odsłuchów, testowany maluch właściwie z każdą muzyką radził sobie bardzo dobrze, czy były to nagrania jazzowe, bluesowe, czy nawet rockowe.

Tak właśnie, czyli luźno, swobodnie, zagrał krążek zespołu Stanleya Clarke'a. Kontrabas mistrza, czy to w wersji szarpanej, czy granej w jednym z utworów smykiem, czarował barwą, głębią dźwięku, dużym udziałem pudła, ale w wersji szarpanej także zwartością strun i szybkością szarpnięć. Fortepian był duży, dźwięczny, a jego brzmienie choć nasycone i barwne, było jednocześnie czyste. Gdy maestro włączał się ze swoją gitarą basową, okazywało się, że choć dół pasma, generalnie rzecz biorąc, ma w sobie pewną miękkość, to gdy gra elektryczny bas jest on wystarczająco szybki i zwarty, by także brzmieć prawdziwie. Co więcej, oba instrumenty Stanley Clarke'a, choć każdy na swój sposób, potrafią nieźle "kopnąć", bo D3 zapewnia i odpowiednio niskie zejście i dobre nasycenie całego pasma, także najniższych tonów. To nie jest poziom najlepszych źródeł, ale nawet pomimo takiej świadomości i świeżych doświadczeń z topowymi DAC-ami, zupełnie mi to nie przeszkadzało doskonale się przy tym krążku bawić.

Lumin D3

Następny w kolejce był koncertowy krążek, także z (kontra)basami w rolach głównych, Ray Brown, John Clayton i Christian McBride na jednej scenie, nagrani live, wydani przez Telarca. To z jednej strony spełnienie moich (czyli ogromnego fana kontrabasu) marzeń, z drugiej nagranie wymagające dla testowanych komponentów, bo znam je niemal na pamięć i oczekuję, że zabrzmi tak dobrze, jak na to zasługuje. Pogaduszki między mistrzami kontrabasu, czy też wspólne granie Raya Browna z niesamowitym Benny Greenem na fortepianie, ze wsparciem Gregory Hutchinsona na perkusji, zabrzmiały z D3 świeżo, radośnie, czuć było chemię między znakomitymi muzykami i to, jak doskonale sami bawią i czują się w swoim towarzystwie. To koncertowe nagranie, podobnie jak kilka innych słuchanych później, pokazało jednocześnie, że Lumin nie jest najbardziej przestrzennie grającym odtwarzaczem plików, jaki słyszałem. Świetnie wypada z nim pierwszy plan i to co dzieje się bezpośrednio z nim. Dalsze plany są pokazane nieco bardziej pobieżnie, że tak to ujmę. Nie jest to jednak słabość tego urządzenia, gdyż porównuję je w tym momencie z najlepszymi (i najdroższymi) urządzeniami, które w pewnych aspektach mają większą przewagę nad tańszymi.

Przestrzenność grania, zwłaszcza aspekt głębi sceny, precyzji tego co dzieje się na dalszych planach, należą do przewag topowych źródeł. Biorą się one z jeszcze wyższej rozdzielczości, jeszcze lepszego różnicowania w każdym aspekcie dźwięku, a w efekcie w jeszcze wyższej wierności i wyrafinowaniu prezentacji. Lumin D3 nie ma się jednakże czego wstydzić nawet w porównaniu do wielokrotnie droższych konkurentów. Wprawdzie nie dorówna im wyrafinowaniem, ale słuchanie z nim muzyki daje ogromną przyjemność, a i jakość dźwięku jest bardzo wysoka, jak na tę półkę cenową.

Pamiętacie Państwo zapewne, bo podkreślałem to i w tym tekście i we wszystkich poprzednich dotyczących Lumina, że jego twórcy to fani formatu DSD. Zapewne dlatego właśnie użytkownik może zadysponować konwersję każdego pliku, zarówno PCM, jak i DSD do postaci nawet DSD256. Co się dzieje, gdy dokonamy takiego wyboru? Jako fan formatu DSD mogę pisać o tym, co usłyszałem, jedynie z pozycji tegoż. Gwoli jasności, różnice nie są duże, to nie jest zupełnie inne granie, a jedynie przesunięcie niektórych akcentów. Gdy gramy wszystko w postaci DSD256, co swoją droga nie ma żadnego wpływu na płynność działania Lumina potwierdzając tym samym możliwości nowego hardwaru, następuje delikatne przesunięcie w stronę płynności, gładkości i nasycenia dźwięku. PCM-y grane natywnie, albo upsamplowane w ramach tego formatu do wyższych częstotliwości próbkowania, kładą ciut większy nacisk na takie aspekty jak precyzja, szybkość i przejrzystość. W obu przypadkach to jest granie o bardzo zbliżonym charakterze, nie wywracamy niczego do góry nogami, ale możemy delikatnie "dosmaczyć" brzmienie pod swój gust. Puryści nadal mogą po prostu ustawić odtwarzanie wszystkich formatów plików na "natywne" i nie będą się w ogóle przejmować przesuwaniem akcentów. Myślę, że będą mieli równie wielką frajdę ze słuchania, jak i ci, którzy skorzystają z tej opcji.

Lumin D3

Przetestowałem również bezpośrednie połączenie D3 z końcówką mocy z wykorzystaniem cyfrowej regulacji Leedh i muszę przyznać, że spisała się ona, jak na cyfrową, bardzo dobrze. Wielu producentów próbowało mnie przekonać, że dobre regulacje cyfrowe mierzą lepiej, więc są lepsze, ale moich uszu żadne doświadczenie odsłuchowe jeszcze nie przekonało. Zawsze wychodzi na to, że nawet jeśli różnice są niewielkie, to na dłuższą metę analogowa regulacja po prostu bardziej mi pasuje. Tak też było i tym razem - świetne pre Circle Labs wykonywało kawał dobrej roboty i z jego pomocą ostateczny efekt dźwiękowy był dla mnie jeszcze lepszy. Niemniej Leedh jest na tyle dobre, że jeśli np. kwestie finansowe uniemożliwiają zakup przedwzmacniacza, to w połączeniu z dobrą końcówką mocy nadal dostaniecie bardzo dobry, dający mnóstwo przyjemności dźwięk. Dźwięk lepszy przy odtwarzaniu dobrej jakości plików z lokalnej sieci, bądź dysku wpiętego do portu USB, ale wciąż bardzo dobry z Tidala, a zwłaszcza z Qobuza. Internetowe radio to jedynie opcja do słuchania w tle, ale to nie jest kwestia Lumina D3, tylko jakości oferowanej przez internetowe stacje. W każdym razie jest to absolutnie działająca, dla wielu osób przydatna funkcjonalność. Dodam jeszcze od strony praktycznej, że w czasie odsłuchów nie napotkałem żadnych problemów ani sprzętowych, ani programowych. Wszystko działało płynnie, szybko, po prostu przyjemnie.

Podsumowanie

Lumin D3 to urządzenie należące do nowej generacji tej marki i po raz kolejny muszę przyznać, że jej inżynierowie wykonali kawał dobrej roboty. To jest dźwięk bardziej kompletny niż poprzedników, gładki, spójny, muzykalny i naturalny, ale też i bogatszy, pełniejszy za sprawą lepszej rozdzielczości, a przy tym czystszy i bardziej przejrzysty. Dodajmy do tego wyższą energetyczność, otwartość i dynamikę grania. W ostatecznym rozrachunku dostajemy odtwarzacz, który po prostu gra jeszcze lepiej i to niezależnie od muzycznych preferencji, który śmiało może stanowić źródło w systemie wysokiej klasy. Jego szerokie możliwości odtwarzania plików z lokalnych nośników, z lokalnej sieci, pracy jako endpoint Roona, czy bezproblemowej współpracy z głównymi serwisami stremingowymi sprawiają, że jest również urządzeniem niezwykle wszechstronnym. Czegóż chcieć więcej?

Werdykt: Lumin D3

  • Jakość dźwięku

  • Jakość / Cena

  • Wykonanie

  • Możliwości

Plusy: Naturalne, spójne, muzykalne, ale i energetyczne, otwarte, rozdzielcze brzmienie.

Minusy: Utrudnione wpinanie i wypinanie kabli.

Ogółem: Małe, zgrabne, solidnie wykonane, relatywnie niedrogie urządzenie, o dużej funkcjonalności i świetnym brzmieniu. W tej cenie to rewelacja!

Ocena ogólna:

PRODUKT
Lumin D3
RODZAJ
Sieciowy odtwarzacz plików
CENA
11.790zł
WAGA
2,5kg
WYMIARY (S×W×G)
300×60×244mm
DYSTRYBUCJA
Audio Atelier
www.audioatelier.pl
NAJWAŻNIEJSZE CECHY
  • Obsługa UPnP AV z odtwarzaniem gapless i playlist
  • Obsługiwane formaty audio: formaty bezstratne: DSD: DSF (DSD), DIFF (DSD), DoP (DSD) PCM: FLAC, Apple Lossless (ALAC), WAV, AIFF; stratnie skompresowane formaty audio: MP3, AAC
  • Obsługiwane częstotliwości próbkowania i długości słów: PCM, 44.1khz-384kHz, 16-32bit, Stereo; DSD64 do DSD256, 1bit, Stereo
  • Obsługa: Tidal, Spotify, Qobuz, radio internetowe, AirPlay, RoonReady
  • Wejścia: Ethernet Network 100Base-T, USB (typ A) x 2
  • Wyjścia: Analogowe: XLR (4Vsms), RCA (2Vrms) Cyfrowe: BNC SPDIF: PCM 44.1khz-192kHz, 16-24bit, DSD64 DoP