Dla produkowanych przez brytyjskiego Cyrusa komponentów audio, symptomatyczne są ich nietypowe gabaryty. Wąskie i niewysokie obudowy są jednak skonstruowane tak, aby przy standardowej już głębokości, charakterystycznej dla większości urządzeń audio, były w pełni wartościowymi komponentami hi-fi. Gdy Cyrus wystartował w roku 1983 nikt się wtedy nie spodziewał, że urządzenia cechujące się nietypowymi, niewielkimi rozmiarami, tak bardzo zaskarbią sobie sympatię miłośników audio, a zwłaszcza minimalistów, nie tylko Wielkiej Brytanii, ale również daleko poza jej granicami. Mimo że to urządzenia nietypowe, cechowały się bezkompromisowymi rozwiązaniami konstrukcyjnymi, co znajdowało odzwierciedlenie w ich dźwięku.
Pozycję Cyrusa na światowym rynku ugruntowały takie konstrukcje jak Classic AMP, wzmacniacz zintegrowany, który zaskakiwał wysoką elastycznością stopni wyjściowych i ich dużą mocą, dzięki czemu niepozornie prezentująca się integra była w stanie napędzać większość kolumn głośnikowych. W tym roku do sprzedaży trafiła kolejna już wersja wzmacniacza Classic AMP. Brytyjczycy zapewniają, że konstrukcję Classic AMP udoskonalono, dzięki czemu wzmacniacz stał się nie tylko wydajniejszą, ale też lepiej brzmiącą jednostką. Czy tak jest w istocie? Sprawdzamy!
Budowa
W przypadku nowej wersji Classic AMP brytyjski producent wciąż pozostaje wierny projektowi, wypracowanemu wiele lat temu. Wzmacniacz prezentuje się skromnie i dość ascetycznie, a jedynym akcentem wprowadzającym nieco kolorytu, jest przedni wyświetlacz z zielonym tłem. Z przodu znalazło się też niewielkie pokrętło wielofunkcyjne oraz kilka płaskich i wąskich przycisków aktywujących poszczególne funkcje. Wzmacniacz posiada praktycznie całą obudowę odlaną z aluminium i magnezu – jest to sprytnie zaprojektowany monolit ze zintegrowanymi w tylnej części, po prawej i lewej stronie, niewielkimi radiatorami znajdującymi się w pionowych kanałach chłodzących. Z racji tego, że praktycznie cała obudowa wzmacniacza pełni funkcję jednego wielkiego radiatora, rozmiary tych właściwych można było ograniczyć do absolutnego minimum, co poniekąd wymusiła na konstruktorach obudowa o niewielkich gabarytach. Układ chłodzenia rozwiązano więc bardzo sprytnie, co pozwoliło zainstalować wewnątrz obudowy o ograniczonej powierzchni stopnie końcowe pracujące w klasie AB, wydzielające dość duże dawki ciepła, zwłaszcza w porównaniu do D-klasowych stopni końcowych, po które również chętnie sięgają inżynierowie Cyrusa w przypadku swoich niektórych wzmacniaczy.
Pokaźny transformator toroidalny o mocy ponad 300VA, dostarcza prąd zarówno do dalszej sekcji zasilającej stopnie końcowe, jak i dla stopnia przedwzmacniacza (z oddzielnego uzwojenia), a także układów sterowania. Przed transformatorem znalazł się dość rozbudowany układ filtrujący (wraz z głównym przekaźnikiem, kondensatorem oraz cewką toroidalną na rdzeniu ze sproszkowanego żelaza) prąd przed zakłóceniami sieciowymi. W magazynie prądowym stopni końcowych zastosowano dwa kondensatory elektrolityczne marki Samwha o pojemności 10.000 mikrofaradów każdy. Oddzielnym układem zasilania dysponuje też sekcja cyfrowa. Tor cyfrowy wraz z całą sekcją obsługującą przetwornik cyfrowo-analogowy, wyizolowano na oddzielnej, niewielkiej płytce drukowanej. W sekcji sygnałowej, jak i zasilającej, zastosowano montaż w technologii SMD, co jest najlepszym rozwiązaniem dla wzmacniacza klasy AB wyposażonego w tak niewielką obudowę.
W sekcji przedwzmacniacza, obsługującej wejścia analogowe, uwagę zwracają blokowe kondensatory o małej pojemności marki Wima. W stopniach końcowych znalazły się wydzielone zarówno dla lewego, jak i prawego kanału tranzystory marki Sanken. Poziom głośności regulowany jest poprzez aktywny układ sterujący, a pracą selektora źródeł zajmuje się scalak sterujący pracą hermetycznych przekaźników, znajdujących się tuż przy gniazdach sygnałowych. Do oddzielnej sekcji zasilającej przedwzmacniacz doprowadzono jeszcze okablowanie z gniazda znajdującego się z tyłu wzmacniacza, przewidzianego do wpięcia się z dodatkowym opcjonalnym zasilaczem PSX-R. Dodatkowy zasilacz zwiększa bufor prądowy oraz redukuje szumy, dzięki czemu sekcja przedwzmacniająca sygnał zasilana wyższej jakości obwodami wpływa na jeszcze lepszy dźwięk wzmacniacza Classic AMP.
Z tyłu znalazły się typowe dla Cyrusa terminale wyjściowe, akceptujące wyłącznie kable wyposażone we wtyki. W pokaźną ilość wejść cyfrowych (po dwa koaksjalne i dwa optyczne) wyposażono cyfrową sekcję wejściową, prowadzącą do DAC-a. Jeśli zaś chodzi o gniazda analogowe to znalazły się cztery pary niezbalansowanych wejść stereo, a także wejście Phono MM i dwa niezależne wyjścia z przedwzmacniacza – jedno z regulowanym poziomem napięcia, a drugie ze stałą wartością napięcia wyjściowego.
Jakość dźwięku
Classic AMP z racji swojej charakterystyki konstrukcyjnej nosi pewne znamiona brzmienia, typowe zwłaszcza dla wzmacniaczy budowanych w technologii SMD. Uderzająca jest czystość dźwięku oraz jego zwartość i zróżnicowanie. Brzmieniowo, ten wzmacniacz przywodzi mi na myśl konstrukcje innego brytyjskiego producenta, a mianowicie Musical Fidelity. W urządzeniach obydwu marek na szeroką skalę stosowany jest montaż SMD. Wpływa to nie tylko na minimalizację wymiarów znacznej części układów stopnia przedwzmacniacza czy stopni końcowych, ale poprzez redukcję długości ścieżek sygnałowych i niższą podatność na zniekształcenia znacznie mniejszych elementów biernych i aktywnych, ma niebagatelny wpływ na brzmienie.
Zakres wysokich tonów daje wrażenie subtelnej dominacji nad średnicą. Wynika to jednak nie tyle z uwypuklenia tego zakresu, co pewnego określonego charakteru brzmienia średnicy, do czego za chwilę wrócę. Góra pasma jest przejrzysta i rozłożysta z bogatą paletą barw. Wsłuchując się w album "Animals" zespołu Pink Floyd, moją uwagę przykuł właśnie górny zakres pasma tego brytyjskiego wzmacniacza. Chociażby ze względu na fakt, że wiele różnych smaczków, nawet wyizolowanych z gitarowej linii zagranej przez Gilmoura, zabrzmiało naturalnie i czysto, a zarazem bez przejaskrawień i nadmiernej agresji. Wysokie tony okazały się też być nieco ocieplone w odbiorze z czym miałem również do czynienia w przypadku niektórych wzmacniaczy marki Musical Fidelity.
Uderzająca jest czystość dźwięku oraz jego zwartość i zróżnicowanie.
Nieznaczna dominacja wysokich tonów nad średnimi, wynika z tego, że środkowy zakres pasma mimo że jest wyraźny i dobrze czytelny, to jest jednak nieco uszczuplony, zarówno względem wysokich, jak i niskich tonów. Barwy są ładnie pokazane, również w dosyć bogaty sposób, jak miało to miejsce w górnych rejestrach. Jednak średnica nie jest już tak gęsta i mocno nasycona, co właśnie przekłada się na jej pozornie mniejszą "objętość" względem górnego i dolnego zakresu. Najważniejsze jest jednak to, że Classic AMP niczego w średnicy nie maskuje, a każdy dźwięk odegrany w tym zakresie jest na swój sposób wyrafinowany i podany wyraźnie. Dzięki temu słuchacz nie jest zmuszony aż tak bardzo skupiać na nim swojej uwagi, by wyłapać wszelkie informacje zawarte w muzyce. Co ciekawe, swego rodzaju szczupłość w basie można nieco zniwelować za pomocą odpowiednio brzmiących kolumn. Gdy tylko zdecydowałem się przerzucić z odsłuchiwanych wcześniej w towarzystwie Cyrusa kolumn Virtuoso S litewskiej marki AudioSolutions na włoskie kolumny Chario Constellation Delphinus MK2, średnica była już intensywniej zagęszczona, ale kosztem wysokich tonów, które były bardziej stonowane.
Z kolei bas jest sprężysty, żywiołowy i motoryczny. Cyrus sprawia wrażenie wzmacniacza mocno angażującego się w odtwarzanie zakresu niskich tonów, ale jednocześnie nie przesadnie ingerującego w muzyczny materiał. Bas prowadzony jest lekko i bez większego wysiłku, co przekłada się na pełną kontrolę dźwięku poszczególnych instrumentów operujących w paśmie niskich tonów. Bardzo dobrze było to słychać w utworach Pink Floyd, a zwłaszcza z płyt "Animals" i "The Dark Side On The Moon". Brytyjski wzmacniacz, mimo niewielkich rozmiarów, dysponuje solidnym układem zasilającym i to z pewnością przekłada się na dobrze kontrolowany dźwięk w paśmie niskich tonów, a więc tam gdzie pobór prądu niezbędny do wysterowania kolumn jest największy. Classic AMP oferuje przyzwoitą dynamikę, zarówno w skali mikro, jak i makro. Brytyjski wzmacniacz bez większego wysiłku jest w stanie pokazać duże skoki głośności dźwięku i nagłe ataki, zwłaszcza w partiach basowych. Również wszelkie dźwięki pojawiające się w zakresie średnich i wysokich tonów, mają energię dozowaną na zadowalającym poziomie.
A jeśli chodzi o stereofonię, to Classic AMP bardzo dobrze radzi sobie z definiowaniem poszczególnych źródeł pozornych w przestrzeni. Zarówno pod względem wyraźnej lokalizacji, jak i oddania ich wielkości w stosunku do planu na jakim się znajdują. Nie ma znaczenia czy sięgniemy po muzykę Pink Floyd z rewelacyjnego albumu "The Dark Side On The Moon" czy też utwory jazzowe, a nawet muzykę klasyczną. Cyrus zawsze pokaże nam w przestrzeni, to co w danej muzyce jest najważniejsze. Stereofonia budowana jest z takim studyjnym zacięciem, gdzie nacisk kładzie się bardziej na precyzję i rzetelność w oddaniu muzycznej przestrzeni niż rozbuchaną obszerność brzmienia.
Podsumowanie
Classic AMP względem wcześniejszej wersji zyskał na wydajności i to w jego brzmieniu słychać! Dźwięk w pełnym paśmie reprodukowany jest z wyczuwalna rezerwą w zakresie mocy i swobodą w kontraście dynamicznym. Muzyka grana jest żywiołowo i efektownie, ale jednocześnie nie jest przerysowana, zwłaszcza w zakresie wysokotonowym. Dźwięk jest wyrównany w całym paśmie, choć nieznacznie uszczuplony w średnicy, za to dopalony solidnym, dobrze kontrolowanym basem.
Cyrus Classic AMP dzięki unowocześnieniu konstrukcji stał się jeszcze bardziej przyjazny dla użytkowników. Brytyjski wzmacniacz jest w stanie obsłużyć gramofony z wkładkami typu MM, a także słuchawki, a dzięki wejściom cyfrowym można doprowadzić do niego sygnał z różnych źródeł cyfrowych. Nie lada gratką dla fanów tuningu może być możliwość podłączenia opcjonalnego zasilacza do sekcji przedwzmacniacza, co z pewnością będzie miało wpływ na wywindowanie brzmienia Classic AMP na jeszcze wyższy poziom.
Komponenty Cyrusa są przez wiele osób traktowane z lekkim przymrużeniem oka ze względu na ich niewielkie rozmiary sugerujące, że mamy do czynienia "niepełnoprawnym hi-fi". Nic bardziej mylnego, wystarczy posłuchać chociażby Classic AMP, żeby przekonać się, jak wielkie serce do grania mogą mieć te niezbyt duże "pudełeczka" audio!