s-e-r-v-e-r-a-d-s-3

hi-fi

Lumin T3

test |
Sieciowy odtwarzacz plików - Lumin T3 Wybór Redakcji

Lumin wprowadził do oferty nowy model oznaczony symbolem T3. Sprawdziliśmy, czy zgodnie z zapowiedziami oferuje lepsze brzmienie przy niższej cenie.

Dziewięć lat od premiery rynkowej Lumina to z jednej strony szmat czasu, a z drugiej, w porównaniu do marek istniejących pół wieku i dłużej, to ciągle niewiele. W tym czasie świat znacząco się zmienił. Gdy Lumin startował był jedną z pierwszych marek, które na poważnie zajęły się opracowywaniem odtwarzaczy coraz popularniejszych wówczas plików muzycznych, ze szczególnym uwzględnieniem formatu DSD. Pozwolę sobie przypomnieć, że marka ta należy do innej firmy, Pixel Magic Systems z Hong Kongu. Ta z kolei specjalizowała się już wcześniej w obróbce i transmisji sygnałów wizyjnych o wysokiej rozdzielczości. Prywatnie natomiast jej szefowie byli fanami muzyki i audiofilami.

Przyczynkiem do wejścia w branżę audio stała się możliwość zgrywania muzyki w formacie DSD z płyt SACD. Nawet jeśli nie była ona specjalnie legalna, przynajmniej do wykorzystania komercyjnego, format DSD zyskiwał dzięki temu dużo większe niż wcześniej znaczenie i został przez wiele osób doceniony. Jako że wśród nich byli także szefowie Pixel Magic postanowili oni, że należy opracować audiofilskie urządzenia do odtwarzania plików zarówno DSD, jak i PCM. Tak właśnie powstała marka Lumin i ich pierwszy produkt, który dopiero jakiś czas po wprowadzeniu na rynek został oznaczonym symbolem A1. Stało się tak dlatego, że odniósł on sukces rynkowy, a firma postanowiła opracować kolejne urządzenia.

Lumin T3

Już począwszy od modelu A1 marka Lumin zyskała moją sympatię. Po pierwsze, każda jej propozycja, była dopracowana jakby pochodziła od producenta mającego wieloletnie doświadczenie w branży. Świetne wykonanie, przemyślane, oryginalne obudowy wpadały w oko, a zupełnie niecyfrowy dźwięk za ucho i to nawet takiego fana analogu, jakim byłem i nadal jestem. Owe dziewięć lat to ciągły rozwój oferty i rzecz nie tyle w ilości, ile raczej w jakości (brzmienia), ale i przyjazności w użytkowaniu.

Przykładowo, gdy Lumin opracował własną aplikację do odtwarzania muzyki była ona początkowo dostępna wyłącznie na urządzenia przenośne jednej marki - z logiem w postaci nadgryzionego jabłka. Później, na szczęście, pomyślano również o użytkownikach innego, najpopularniejszego systemu operacyjnego. Znaczący postęp miał również miejsce w zakresie tak ważnego w urządzeniach audio zasilania. Początkowo w niektórych modelach możliwe było ich upgradowanie za pomocą zewnętrznego zasilacza wyższej klasy niż wbudowany, dziś już te wbudowane zapewniają prąd najwyższej jakości.

Oczywiście zmian wynikających z gromadzonej wiedzy i doświadczeń zespołu projektantów Lumina było jeszcze więcej, a efekty ich prac podnosiły kolejne generacje odtwarzaczy i transportów sieciowych na coraz wyższy poziom.

Lumin T3

Obecnie oferta Lumina składa się z czterech odtwarzaczy sieciowych, trzech transportów, końcówki mocy w klasie AB, wzmacniacza w klasie D z wbudowanym odtwarzaczem plików (czyli streamerem i DACi-em), a także akcesoriów w postaci firmowego magazynu danych (NAS-a), zewnętrznego zasilacza dla starszych modeli Lumina oraz opcjonalnego pilota zdalnego sterowania. Wśród najnowszych produktów wskazać należy transport sieciowy U2 Mini oraz odtwarzacze sieciowe P1 (właściwie: streamer, DAC i przedwzmacniacz w jednym) i testowany przez nas T3.

Budowa i funkcjonalność

Lumin konsekwentnie trzyma się dizajnu (i słusznie, skoro coś jest udane to nie należy tego zmieniać), który po 9 latach jednoznacznie kojarzy się z tą marką. Dostajemy więc urządzenie w relatywnie niedużej, zwartej, świetnie wykonanej na maszynach CNC i elegancko wykończonej (to wykończenie powierzchni zaczerpnięto wprost z droższego P1) obudowie. Dostępne są wersje srebrna i czarna. Na wypukłym froncie umieszczono jedynie niewielki wyświetlacz, logo marki i żadnych manipulatorów. Pokazuje to od razu, że z założenia cała obsługa ma się odbywać poprzez domową sieć. Nawet wielkość wyświetlacza sugeruje, że zdecydowanie wygodniej będzie odczytywać informacje na ekranie telefonu, lub tabletu z zainstalowaną firmową aplikacją dostępną na urządzenia z iOS (w wersji 8.0 lub nowszej), lub Androida (4.0 lub nowszy).

Na tylnej ściance ukrytej pod charakterystyczną, wystającą poza obrys obudowy górną pokrywą, zainstalowano standardowe gniazdo zasilające IEC, a obok włącznik urządzenia. Do domowej sieci T3 podłączymy kablem LAN podpiętym do gniazda RJ45 Gigabit Ethernet. Służy ono zawsze do sterowania urządzeniem, ale można je wykorzystać do odtwarzania plików muzycznych z lokalnej sieci, np. NAS-a, czy też komunikacji z serwerem z zainstalowanym Roonem, jako że T3 jest urządzeniem RoonReady, lub z dowolnego dostępnego w domowej sieci, bądź internecie.

Lumin T3

Port USB z kolei może służyć do podłączenia nośnika z plikami – warto pamiętać, że obsługiwane są wyłącznie pojedyncze partycje FAT32, exFAT oraz NTFS. Co ciekawe, ten sam port (oczywiście pod warunkiem, że nie podepniemy do niego zewnętrznego nośnika danych) może funkcjonować jako cyfrowe wyjście, a drugie ma postać złącza BNC. W obu przypadkach mogą one posłużyć do wykorzystania T3 jako transportu wraz z zewnętrznym przetwornikiem cyfrowo-analogowym. Zestaw złączy uzupełniają wyjścia analogowe, zarówno niesymetryczne RCA (sygnał 3Vrms), jak i symetrycznej XLR (6Vrms) oraz zacisk uziemienia.

Jako że T3 jest urządzeniem sieciowym niezbędne jest odpowiednie oprogramowanie. Nowe urządzenie Lumina obsługuje protokół UPnP AV z rozszerzeniem dla strumieniowania audio (OpenHome). Odtworzymy za jego pomocą niemal wszelkie możliwe formaty plików: FLAC, MQA, WAV, DSD, Apple Lossless (ALAC), AIFF oraz mp3. Jak już wspomniałem, T3 jest również urządzeniem RoonReady, a dodatkowo obsługuje Spotify Connect, Tidal Connect, Quobuz, FLAC Lossless Radio, TuneIn Radio, Apple AirPlay i multiroom (SongCast). Może pracować ze stałym poziomem sygnału wyjściowego (w menu urządzenia wyłączamy regulację głośności), bądź wykorzystywać cyfrową regulację Lumina, plus propozycję zewnętrznej firmy zaimplementowaną przez firmę z Hong Kongu, czyli Leedh. To ostatnie rozwiązanie, określane przez producenta mianem bezstratnego, podobnie jak firmowe, umożliwia połączenie T3 bezpośrednio z końcówką mocy.

Nowy bufor analogowy w stopniu wyjściowym testowanego odtwarzacza wykorzystuje autorskie rozwiązanie o nazwie Lumin X1. W układzie konwersji cyfrowo-analogowej w trybie dual-mono pracują dwie kości ES9028PRO SABRE, po jednej na kanał, te same, które wykorzystano w T2. Co istotne, każda kość jest układem 8-kanałowym, ale producent testowanego odtwarzacza połączył je w jeden w każdym kanale, by uzyskać najlepsze możliwe parametry. Producent daje użytkownikom możliwość upsamplingu, jak i downsampligu sygnału, zarówno w PCM (do maksymalnej rozdzielczości 32 bitów i 384kHz), jak i DSD (1-bitowe do DSD256). Wśród nowych cech tego odtwarzacza producent wymienia nowe rozwiązania w układzie przetwarzania sygnału (zarówno w sferze hardware'u, jak i software'u), szybszy procesor, a także zwiększone możliwości aktualizowania oprogramowania systemowego. De facto, na ten moment, to właśnie w modelu T3 zastosowano najnowocześniejsze rozwiązania dotyczące sekcji transportu plików, nowsze nawet niż w wyższych modelach Lumina(!). Wbudowany wysokiej klasy zasilacz obsługuje automatycznie napięcia zasilania z zakresu 100-240V.

Lumin T3

Jakość brzmienia

Jako że minęło trochę czasu od mojego ostatniego testu Lumina, zacząłem od sprawdzenia, jak wygląda obsługa za pomocą firmowej aplikacji. To ciągle ten sam program, ale jest on rozwijany i obecnie zdecydowanie bardziej przyjazny (mówię o wersji na Androida) niż jakiś czas temu. Do dyspozycji dostajemy już wszelkie ustawienia (dawniej wersja dla iOS umożliwiała dostęp do większej ilości ustawień niż na Androida). Obsługa aplikacji jest właściwie intuicyjna, w trakcie testu nie pojawiły się żadne problemy praktyczne, a korzystałem z niej całkiem sporo. Program szybko zindeksował zawartość mojego NAS-a pokazując również, które z płyt ciągle nie są właściwie otagowane. Niemniej... jako stały użytkownik Roona, którym steruję z poziomu laptopa dysponując dzięki temu dużo większym ekranem (niż w przypadku mojego telefonu), wiele razy wykorzystywałem funkcję Roonready do odtwarzania muzyki. To także kwestia przyzwyczajenia do układu albumów, funkcji i tak dalej. Niemniej, nie mając opcji używania Roona do odtwarzania muzyki nie miałbym żadnych problemów z korzystaniem z całkiem udanej apki Lumina.

Test Lumina T3 odbywał się częściowo w moim referencyjnym systemie, czyli sygnał z niego (z wyłączoną regulacją głośności) trafiał do integry w klasie A, GrandiNote Shinai i dalej do kolumn MACH4 tej samej marki. W drugiej części testu wykorzystałem przedwzmacniacz liniowy oraz dwie końcówki mocy firmy Circle Labs, czyli odpowiednio modele P300 i M200. De facto Lumin był również pomocny w ich teście, jako że, aby wykorzystać możliwość zmostkowania M200 (to końcówka stereofoniczna) i wykorzystać ich pełny potencjał przy pracy jako monobloki, do przedwzmacniacza musi trafić sygnał zbalansowany, a ja własnych zbalansowanych źródeł nie posiadam. W tej roli wystąpił więc właśnie T3. Pliki odtwarzałem albo bezpośrednio z mojego NAS-a (z zainstalowanym, zgodnie z sugestią Lumina, MinimSerwerem) sterując odtwarzaniem z pomocą aplikacji Lumina, albo z pośrednictwem mojego serwera z zainstalowanym corem (rdzeniem) Roona.

Modelu T2, czyli poprzednika T3, słuchałem dość dawno temu, trudno więc mi mówić o faktycznych, rzetelnych porównaniach między nimi. Niemniej po kilkudziesięciu minutach odsłuchu sięgnąłem po własną recenzję tego pierwszego, by sprawdzić czy to, jak pamiętam jego brzmienie, pokrywa się z tym, jak je wówczas odebrałem. Okazało się, że i owszem. Zanim jeszcze napiszę o brzmieniu T3 pozwolę sobie jeszcze raz zwrócić uwagę, że w obu funkcjonują dokładnie te same kości DAC. Producent podkreśla zmiany (i jego zdaniem postęp), jakie wprowadził przede wszystkim w samym transporcie plików, plus wspomina również o nowym buforze analogowym na wyjściu.

Lumin T3

Tak naprawdę trudno jest mi jednoznacznie ocenić, co spowodowało zmianę, choć bardziej w klasie, niż charakterze, brzmienia, ale... moim zdaniem jest ona duża. Nowy T3 oferuje dużo bardziej dojrzały, wyrafinowany, lepiej wypełniony i dociążony dźwięk. Dźwięk, jak przystało na Lumina, raczej po cieplejszej, bardzo naturalnej stronie mocy, ale owo ciepło bierze się z gęstości, a nie podbarwień. Innymi słowy, z wysokiej rozdzielczości (wyższej niż w poprzedniku) zapewniającej ogromną ilość informacji, także tych najmniejszych, z których testowane urządzenie pieczołowicie tka pełne, barwne, spójne obrazy muzyczne.

Słuchałem sobie choćby krążka "A Day of the Sun" Masahiro Tagashi i Isao Suzuki. To, jak przystało na japońską realizację i wydanie, znakomite nagranie, także muzycznie (dla mnie, oczywiście) bardzo ciekawe. Lumin wykreował dużą przestrzeń wykraczającą poza rozstaw kolumn i sięgającą w głąb daleko za nie. Niemniej to brzmienie właściwie każdego instrumentu - kontrabasu, wiolonczeli, fortepianu, perkusji, a nawet syntezatora, było elementem podkreślającym klasę testowanego odtwarzacza. Każde miało niezwykłą głębię i wewnętrzną spójność, które stanowiły o wyjątkowości tej prezentacji. Ich barwa i faktura zostały oddane w sposób, który nieczęsto słyszę z odtwarzaczy plików, a jeśli nawet to jednak z tych z jeszcze wyższej półki cenowej.

Brzmienie T3 jest z jednej strony gładkie, spójne, gęste i dociążone, ale z drugiej precyzyjne, otwarte, energetyczne i dynamiczne.

Przy całej tej gęstości dźwięku, był on także mocno nasycony energią, dynamiczny, swobodny i wypełniony powietrzem. Świetnie brzmiały zarówno dźwięki wysokie, jak i basowe, choć jedne i drugie pełniły rolę służebną w stosunku do niezwykle barwnej i płynnej średnicy. T3 pokazywał również raz za razem, jak dobrze radzi sobie z różnicowaniem dźwięków w całym paśmie zarówno w zakresie dynamiki, jak i barwy. Słychać to było choćby z instrumentami perkusyjnymi – równie dobrze zróżnicowane były bębny, z których każdy brzmiał inaczej, był większy, lub mniejszy, bardziej lub mniej sprężysty, głośniejszy bądź cichszy także z powodu różnej siły uderzeń pałeczek bądź dłoni. Nie gorzej różnicowane były również wszelkie przeszkadzajki w wyższej części pasma. Każde uderzenie odpowiednio długo wybrzmiewało, a wzorowo wręcz zaprezentowany pogłos wzbogacał prezentację i sprawiał, że słuchanie było jeszcze ciekawsze.

Wspominałem o bardzo dobrze pokazanych przestrzennych aspektach nagrań. Prezentacja serwowana przez T3 była często niezwykle wręcz precyzyjna w zakresie lokalizacji źródeł pozornych na scenie. Doskonale było to słychać w wiekowych nagraniach jazzowych, które realizowano na zasadzie przypisywania instrumentów do konkretnego kanału. Lumin potrafił pokazać w nich więcej niż niejedno dobre źródło. Choćby na krążku Gene Ammonsa i owszem w jednym kanale umieścił perkusję, w drugim saksofon mistrza, ale oba te instrumenty rozsunął nawet nieco szerzej i w ten sposób fortepian grający także w lewym kanale, ale ustawiony głębiej niż saksofon, został świetnie odseparowany.

Lumin T3

Podobnie rzecz miała się z kontrabasem, który został przesunięty nieco bliżej środka sceny. Nie jest to nagranie zrealizowane blisko ustawionymi mikrofonami, więc instrumenty nie są tak duże, aż tak namacalne jak w wielu bardziej współczesnych realizacjach. Niemniej taki obraz muzyczny to właśnie konsekwencja wyborów realizatorów, którą T3 doskonale pokazał. Jednocześnie czarował on wręcz barwą każdego instrumentu, wypełnił całą scenę powietrzem dając każdemu z nich oddech. To było absolutnie piękne granie, zaprezentowane przez testowanego Lumina w wyrafinowany, wręcz szlachetny, pełny, gęsty, a przy tym czysty i rozdzielczy sposób.

T3 to nie tylko znakomita prezentacja muzyki akustycznej. Ta zasilana prądem brzmi z nim równie dobrze. Co prawda pierwszy krążek, którego posłuchałem na początku sesji elektrycznej został nagrany na żywo przez zespół Acoustic Alchemy, ale wbrew nazwie panowie używają prądu. Lumin szybko wykreował odpowiednio gorącą, koncertową atmosferę pokazując, jak dobrze bawili się zarówno muzycy, jak i publiczność. A potem zapewnił mi coś koło godziny znakomitej zabawy. Każdy z instrumentów odzywał się pełnym, dociążonym głosem, czy to gitary akustyczne (wsparte prądem), basowa, klawisze, czy perkusja.

Świetnie wypadły też blachy perkusji – mocne, dźwięczne, bardzo dobrze zróżnicowane, a przy tym czyste, a w co gorętszych momentach siejące wokół iskierkami. Jak mnie już do tego T3 zdążył na tym etapie przyzwyczaić, scena miała imponującą szerokość i głębię. Zaznaczę, że to nie tylko zasługa testowanego odtwarzacza, ale i najnowszego dodatku do mojego systemu, czyli kabli Soyaton Benchmark, w tym wypadku (jako że interkonekt posiadam niezbalansowany) wyłącznie głośnikowego, ale to właśnie on wykonuje kapitalną robotę w zakresie przestrzenności brzmienia. A Lumin dostarczył sygnał odpowiedniej klasy, by było to tak doskonale słychać.

Odsłuchy zakończyłem jeszcze bardziej elektrycznymi występami Aerosmith, ZZ Top, a na deser nawet AC/DC. Nawet z kolumnami MACH4 dźwięk miał niezwykłe mięcho, był gęsty, dociążony, ale przy tym żwawy i zwarty. Bas, gdy zachodziła taka potrzeba, schodził (dla mnie nawet zaskakująco) nisko i potrafił mocno przyłożyć. Wokal, a o tych do tej pory właściwie nie pisałem, Stevena Tylera zabrzmiał kapitalnie – charyzmatyczny, z charakterystyczną chrypą, ale i mocą, wyczyniający cuda w zakresie skali, z których zawsze znany był wokalista Aerosmith. Aż sięgnąłem po jego solowy album, by posłuchać akustycznych wersji "Janie's Got a Gun", czy genialnego "Piece of My Heart". Rzecz nie tyle w akustycznym podkładzie, ile lepszej realizacji tych nagrań, lepiej jeszcze oddających porywającą sposób śpiewania i klasę wokalu Stevena.

Lumin T3

Z kolei na krążku ZZ Top, choćby na kultowym "La Grange", z podziwem słuchałem jak pewnie prowadzone są tempo i rytm, jak dobry timing system uzyskuje z T3 jako źródłem, jaki drive ma cały kawałek, a przecież to jedynie trzy instrumenty i kolejny, bardzo dobry, wokal. No i wreszcie zakończyłem odsłuchy koncertowym krążkiem australijskich weteranów z AC/DC. Luminy do tej pory nie kojarzyły mi się z wulkanami energii, z wybitną dynamiką, z odpowiednio brudnym, gdy trzeba, rockowym graniem. T3, choć jak pisałem, bardziej wyrafinowany, szlachetniej brzmiący od poprzedników, okazał się również bardziej jeszcze od nich uniwersalny. Od dźwięku gitary Angusa Younga nie dało się oderwać, głos Johnsona elektryzował, a moje kończyny samowolnie wystukiwały rytm. Z głośników wylewały się strumienie wysokoenergetycznych dźwięków, które testowany odtwarzacz potrafił, na ile było to możliwe zważywszy na taką sobie jakość realizacji, poukładać w spójną, uporządkowaną całość, której słuchało się (a nawet uczestniczyło) znakomicie!

Lumin T3 spodobał mi się tak bardzo, że nawet po skończeniu swojej recenzenckiej roboty, dalej chętnie z niego korzystałem dla swojej własnej przyjemności. I nie przestawałem, aż do momentu, gdy musiałem go odesłać dystrybutorowi.

Posumowanie

Powtórzę raz jeszcze, że porównanie dwóch urządzeń, których odsłuch dzielą miesiące, czy nawet lata nie jest tak dokładne, jak w przypadku postawienia ich obok siebie. Niemniej jestem przekonany, że Lumin T3 oferuje po pierwsze, brzmienie wyraźnie wyższej klasy niż T2. Po drugie, to po prostu świetne cyfrowe źródło i to takie, które, co akurat jest cechą każdego produktu tej marki, przekona do siebie nie tylko zwolenników cyfry, ale także wymagających fanów analogu i to analogu (gramofonu, gwoli ścisłości) wysokiej klasy. Brzmienie T3 jest bowiem z jednej strony gładkie, spójne, gęste i dociążone, ale z drugiej precyzyjne, otwarte, energetyczne i dynamiczne. Dorzućmy do tego ponadprzeciętną przestrzenność, możliwość odtwarzania niemal dowolnych plików, korzystania z serwisów masteringowych, a także obecność wyjść cyfrowych, które w przyszłości najbardziej wymagającym użytkownikom umożliwią korzystanie z DAC-a, jeszcze lepszego, niż wbudowany, Czegóż chcieć więcej?

Lumin T3 to znakomite urządzenie potwierdzające, iż inżynierowie tej marki nie spoczywają na laurach i ciągle poszukują rozwiązań, z pomocą których ich kolejne modele grają jeszcze lepiej. I ciągle im się to udaje!

Werdykt: Lumin T3

  • Jakość dźwięku

  • Jakość / Cena

  • Wykonanie

  • Możliwości

Plusy: Wyrafinowany, gęsty, spójny, ale i dynamiczny, nasycony energią, otwarty, przestrzenny dźwięk.

Minusy: Nie widzę, nie słyszę.

Ogółem: Świetne źródło cyfrowe, które sprawdzi się w wielu systemach, nawet takich, w których będzie najtańszym komponentem.

Ocena ogólna:

PRODUKT
Lumin T3
RODZAJ
Sieciowy odtwarzacz plików
CENA
24.000zł
WAGA
6kg
WYMIARY (S×W×G)
350×65×350mm
DYSTRYBUCJA
Audio Atelier
www.audioatelier.pl
NAJWAŻNIEJSZE CECHY
  • Obsługa UPnP AV z Open Home, gapless, playlisty, Roon Ready, Tidal Connect, kompatybilny z Air Play, Spotify Connect
  • Obsługiwane formaty audio: Bezstratne: natywnie DSD do DSD512 (22,6 MHz, 1-bit): DSF (DSD), DIFF (DSD), DoP (DSD); PCM do 384 kHz, 16-21 bitów: FLAC, Apple Lossless (ALAC), WAV, AIFF Stratnie skompresowane formaty audio: MP3, MQA
  • Wejścia: Ethernet Network 1000Base-T; USB storage dla zewnętrznych nośników: pendrivy, dyski twarde USB (pojedyncza partycja, FAT32, exFAT lub NTFS)
  • Wyjścia: Analogowe: XLR (6Vsms), RCA (3Vrms) Cyfrowe: BNC SPDIF: PCM 44,1khz-192kHz, 16-24bit i DSD (DoP) 2.8MHz (DSD64), 1bit
  • Cyfrowe: USB: do DSD512 (natywnie) | PCM 44,1 - 384kHz, 16-32 bity, stereo
  • Natywne wsparcie dla: TIDAL, MQA, Qobuz i TuneIn Radio
  • Cyfrowa regulacja głośności Leedh
  • Obsługa tagów
  • Wyszukiwarka
  • Obsługa plików graficznych (okładek) wysokiej jakości