s-e-r-v-e-r-a-d-s-3

hi-fi

Tara Labs The Artist

test |
Kabel USB - Tara Labs The Artist Rekomendacja

Przetestowaliśmy kabel USB jednej z najstarszych i najbardziej szanowanych firm kablarskich, a mianowicie Tara Labs.

Słuchając dyskusji o kablach (rzadziej w nich uczestnicząc), a przynajmniej o tych najlepszych, niemal zawsze wśród powtarzających się marek słyszę nazwę Tara Labs. Nic dziwnego, bo przecież to jedna ze z najstarszych, najbardziej szanowanych firm kablarskich na rynku. Powstała w 1986 roku w... Sidney w Australii. Dwa lata później, po pierwszym sukcesie, który był efektem pierwszej recenzji w "Stereophile" i oczywiście wysokiej klasy przetestowanego kabla głośnikowego Phase II, firma przeniosła swoją siedzibę do Stanów Zjednoczonych, stąd, dziś mało kto pamięta australijskie korzenie Tara Labs.

Na przestrzeni już 38 lat swojej działalności Tara Labs wiele razy pierwsza wprowadzała dziś powszechne rozwiązania. Już w 1986 australijska (jeszcze wtedy) firma zastosowała w swoich kablach powietrze jako dielektryk. Ich rozwiązanie zostało nazwane Air-Tube. To jedno z współcześnie szeroko rozpowszechnionych rozwiązań stosowanych przez wiele marek, jako że okazało się po prostu jednym z najlepszych. Niby proste, ale trzeba było na to wpaść. Dwa lata później Tara Labs była z kolei pionierem stosowania przewodników solid-core w swoich kablach, bo do tej pory używano plecionek.

Tara Labs The Artist

W kolejnych latach dział R&D (rozwoju i badań) firmy nie próżnował, co już w 1990 roku pozwoliło firmie kolejny raz wyprzedzić konkurencję i wprowadzić jako pierwszej przewodnik o nieokrągłym przekroju. Celem tego rozwiązania była redukcja efektu naskórkowości (który występuje ponieważ gęstość prądu przy powierzchni przewodnika jest większa niż w jego wnętrzu). W 1998 roku z kolei, amerykańska (już wówczas) firma wykorzystała w swoich kablach próżnię jako dielektryk. Jedną z późniejszych innowacji Tary Labs jest rozwiązanie o nazwie Isolated Shield Matrix, które wykorzystuje pierwszy na świecie całkowicie izolowany, pływający ekran oraz oddzielną jednostkę zwaną Floating Ground Station (HFX), które służą usuwaniu zakłóceń częstotliwości radiowych i zakłóceń elektromagnetycznych z sygnału audio.

Obecnie oferta Tary Labs obejmuje niemal wszystkie rodzaje kabli używanych w systemach audio począwszy od tradycyjnych interkonektów analogowych i cyfrowych, przez kable głośnikowe i zasilające, kable słuchawkowe, ale i stosowane do instrumentów. Wśród nich większość korzysta ze wspomnianych wcześniej zaawansowanych rozwiązań opracowanych przez inżynierów firmy, ale można wśród nich znaleźć również nieco prostsze, a dzięki temu tańsze rozwiązania, które umożliwiają skorzystanie z ogromnej wiedzy i doświadczenia zespołu Tara Labs, osobom o nieco mniej zasobnych kieszeniach. Do nich należy testowany przez nas kabel USB, The Artist.

Budowa

Nazwanie jakiegokolwiek kabla "artystą" sugeruje od początku jego wyjątkowość, z zewnątrz jednakże trudno dopatrzeć się kojarzącej się z wieloma artystami krzykliwości, jako że produkt ten prezentuje raczej skromną elegancję. Dostarczany jest w czerwonym, kartonowym pudełku, a sam kabel, dość giętki, ubrano w czarną koszulkę. Elementami wyróżniającymi go są solidne, pozłacane wtyki typu USB A i USB B, jak twierdzi producent, produkowane na jego zamówienie. Standardowa długość The Artist to 1m i taką właśnie dostaliśmy do testu.

Tara Labs The Artist

Jako przewodnik wykorzystywana jest posrebrzana monokrystaliczna miedź o wysokiej czystości. Do izolowania przewodników wykorzystano specjalny polipropylenowy polimer. Jest to wyjątkowo trwała izolacja o dobrej odporności na zgniatanie, która jednocześnie zapewnia odpowiednią elastyczność. Przy jej nakładaniu na przewodniki amerykański producent wykorzystuje niezwykle precyzyjne dwuosiowe laserowe mikrometry, by móc kontrolować równomierność grubości tejże izolacji, zapewniając w ten sposób stałą pojemność na całej długości przewodników.

Z Tara Labs bardzo dobrze słychać było różnice w wielkości i charakterze miejsc, w których dokonano nagrań, zwłaszcza koncertowych.

Firma wykorzystuje standard obowiązujący obecnie w branży transmisji danych, zgodnie z którym do przesyłania danych stosuje się skrętkę o wysoce kontrolowanych właściwościach elektrycznych. Jak podaje producent, początkowe formowanie pary przewodników odbywa się przy użyciu specjalnie zaprojektowanych maszyn, które zapewniają równomierne skręcanie izolowanych przewodników, a to gwarantuje uzyskanie ich jednolitej pojemności i impedancji. Precyzyjne przeprowadzenie tego procesu jest szczególnie ważne w przypadku kabla USB, który przenosi zarówno sygnał, jak i zasilanie. W ten sposób uzyskuje się większa prędkość przesyłu danych i ogranicza jitter. Ważną rolę spełnia również ekranowanie chroniące przed zewnętrznymi zakłóceniami elektro-magnetycznymi i radiowymi (EMI/RF). Tara Labs w The Artist zastosowała aż trzy ekrany, dwa wykonane z plecionki miedzianej pokrytej srebrem, trzeci z mylaru też pokrytego srebrem.

Brzmienie

W czasie testów kabel USB Tara Labs The Artist łączył serwer muzyczny wyposażony w kartę JCAT XE USB z zainstalowanym Roonem, z referencyjnym przetwornikiem cyfrowo-analogowym LampizatOr Pacific 2. Jako kable odniesienia wykorzystałem używany na co dzień i wyraźnie tańszy David Laboga Custom Audio Expression Emerald Mk2, a także inny polski produkt z podobnej do Tara Labs półki, czyli KBL Sound Prism USB.

DAC przez interkonekt niezbalansowany Bastanis Imperial dostarczał sygnał do integry GrandiNote Shinai, a ta za pomocą kabla głośnikowego Soyaton Benchmark napędzała kolumny tej samej włoskiej marki, model MACH4. Przez kilka dni w czasie odsłuchów LampizatOra zastąpił inny wysokiej klasy lampowy DAC, czyli Audio Reveal Hercules.

Tara Labs The Artist

Jako że kabel Tara Labs trafił do mojego systemu po dłuższych odsłuchach wspomnianego Prisma, który z kolei porównywałem do mojego Emeralda Mk2, automatycznie amerykański kabel odnosiłem od samego początku właśnie do tych dwóch polskich konkurentów (które charakterem są do siebie dość podobne, nawet jeśli KBL Sound to wyższa liga). The Artist okazał się (w porównaniu!) nieco bardziej analitycznym, mocniej akcentującym detale i wydobywającym przeogromną ilość tych ostatnich z nagrań. Ilością informacji, wypływającą z wysokiej rozdzielczości, niekoniecznie przewyższał Prisma, ale o ile ten drugi używał ich wyłącznie jako budulca większej całości, testowany kabel potrafił wyskoczyć, że tak to ujmę, z ukrytymi, drobniejszymi informacjami nieco do przodu, wydobywając je i mocniej zwracając na nie moją uwagę.

Dlatego właśnie kabel Tara Labs od razu określiłem mianem nieco bardziej analitycznego (co nie znaczy, że nadmiernie!). To właśnie lepsza analityczność pozwoli łatwiej usłyszeć np. skrzypnięcie krzesła pod muzykiem, przypadkowe stuknięcie w pudło instrumentu, czy cichutko pomrukującego sobie pod nosem muzyka. Oczywistym przykładem może być choćby koncert Jarreta z Koeln, gdzie takich około muzycznych elementów jest sporo. Z jednej strony nieco ich większa ekspozycja zwiększa realizm prezentacji, poczucie uczestnictwa, a z drugiej, o ile z polskimi kablami bez problemu ignorowałem grupę suchotników z pobliskiego sanatorium (oczywiście to moja interpretacja licznych pokasływań), o tyle z The Artist miałem ochotę co chwilę na nich sykać, by raczyli się uciszyć i nie przeszkadzać mi w konsumpcji niebywale pysznego muzycznego dania serwowanego przez artystę.

Można więc powiedzieć, że to testowany kabel USB był nieco wierniejszy nagraniu, bo to taka właśnie realizacja, wzbogacona sporym udziałem publiczności. Tym bardziej, że i główna postać, doskonale funkcjonująca jako całość, czyli Keith Jarret i jego fortepian, zabrzmiała bezbłędnie, choć także inaczej niż z konkurencyjnymi kablami. The Artist i w przypadku dźwięku fortepianu stawia na precyzję, wysoką detaliczność, czystość, dźwięczność i soczystość brzmienia. Świetnie oddawał transjenty oraz doskonale różnicował same dźwięki i sposób uderzania klawiszy. Fortepian w jego interpretacji (pamiętajmy bowiem, że każdy komponent systemu audio dokonuje pewnej interpretacji odtwarzanego nagrania!) pokazywał dobrze zdefiniowany, duży, dźwięczny, naturalnie brzmiący instrument. Polskie kable z kolei, oba, przesuwały nieco akcent z ataku dźwięku na wybrzmienia, jednocześnie mocniej dźwięk dociążając i wypełniając, czyli inaczej rzecz ujmując, lepiej oddawały wielkość i masę nieco mniej konturowego instrumentu.

Tara Labs The Artist

Podobne wrażenie miałem słuchając Chicka Corei (z Bélą Fleck) z albumu "Remembrance" gdzie fortepian mistrza trochę dostosowuje się do banjo brzmiąc relatywnie lekko, szybko, gdzie większą rolę odgrywały struny niż wielkie pudło rezonansowe. Z polskimi kablami fortepian brzmiał pełniej, potężniej, ale nie miał aż takiego polotu, lekkości i szybkości, dzięki którym z Tara Labs w pełni dorównywał szybkością drugiemu instrumentowi. W ten sposób panowie tworzyli niezwykły, grający z polotem duet, w którym to właśnie specyfika banjo i trochę dostosowującego się do niego fortepianu, stanowiła o charakterze tych nagrań. The Artist świetnie to pokazał nie pozostawiając jednocześnie żadnych wątpliwości, że to nadal naturalne brzmienie tych instrumentów.

Z drugiej strony, na krążku z Leszkiem Możdżerem, słychać było doskonale, że część dźwięków została spreparowana, że jest wynikiem kreatywności artysty rozszerzającego poniekąd ogromne przecież możliwości fortepianu. Dwa tak różne nagrania pokazały jednocześnie, jak dobrze amerykański kabel USB różnicuje nagrane dźwięki i całe realizacje. Wspominana analityczność Tara Labs pozwalała mi łatwo przyglądać się także i tym mniej oczywistym szczegółom każdego z nagrań, wyłapywać smaczki, do których dostęp z Prismem nie był aż tak łatwy. One tam również były, ale dotarcie do nich wymagało już pewnego wysiłku. Owo świetne różnicowanie dotyczyło również aspektów przestrzennych prezentacji.

Z Tara Labs bardzo dobrze słychać było różnice w wielkości i charakterze miejsc, w których dokonano nagrań, zwłaszcza koncertowych. Bezbłędna była lokalizacja źródeł pozornych, a ich obrazowanie przekonujące i oparte bardziej na wyraźnym konturze niż wypełnieniu i masie. Choć obawiałem się, czy aby precyzja i detaliczność The Artist nie sprawią, że wydany niedawno krążek z rejestracją występu na żywo Rona Miles'a (z Billem Frisellem na gitarze i Brianem Bladem na perkusji) w 2011 roku w Old Main Chapel na Uniwersytecie Kolorado może zabrzmieć nieco zbyt ostro, czy zbyt technicznie.

Nic z tych rzeczy! Amerykański kabel USB dołożył swoją cegiełkę do nastawionego na płynność, naturalność i muzykalność systemu, nad którym długo pracowałem, uzupełniając te cechy świeżością, dźwięcznością oraz wysoką rozdzielczością i precyzją, co przełożyło się na reprodukcję niezwykle wciągającego, bogatego w informacje, wysoce naturalnego spektaklu muzycznego, którego słuchałem z ogromną przyjemnością i bez jakichkolwiek zastrzeżeń. Bo choć polskie kable USB tę samą płytę grają nieco cieplej, czyli tak naprawdę przyjaźniej dla ucha, to w dźwięku uzyskanym z Tara Labs nie było absolutnie niczego, do czego potrafiłbym się przyczepić. Zresztą, na czepianie się nie było czasu, bo prezentacja była po prostu zbyt ciekawa i wciągająca.

Tara Labs The Artist

Na koniec zostawiłem sobie trochę nieco mocniejszego gitarowego i nie aż tak dobrze zrealizowanego grania. Wśród słuchanych albumów znalazły się dwa Jeffa Becka, jeden z Johnym Deppem, a drugi to koncertowy bootleg. Świetnie w obu przypadkach wypadła gitara mistrza - gęsta, mocna, energetyczna, gdy trzeba trochę ostrzejsza, ale bez śladu choćby sztucznego wyostrzenia. Z Tara Labs ciut lepiej niż z KBL Sound, czy moim Expression Emeraldem Mk2 słychać było niedostatki tych nagrań - odrobinę spłaszczona muzyka, poza gitarą i wokalem (Deppa) reszta wydawał się nieco odchudzona, nie tak soczysta jak być powinna. The Artist nie starał się jednakże uprzykrzać mi odsłuchu koncentracją na słabszych stronach nagrań. Pokazywał je dość wyraźnie, ale pozwał mi się delektować mistrzostwem Becka, bujać w rockowo-bluesowych rytmach i po prostu cieszyć dobrą, świetnie zagraną muzyką.

Podobnie rzecz się miała w czasie odsłuchów AC/DC, czy Aerosmith i jedynie na krążkach U2, tradycyjnie, owo brudne brzmienie precyzyjnie pokazane przez testowany kabel, psuło mi nieco (ale nie do końca, jak to bywa z wysoce detalicznymi, analitycznymi kablami) przyjemność odsłuchu. We wszystkich przypadkach świetnie brzmiały wokale, każdy charakterystyczny, mocny, charyzmatyczny, każdy inny i każdy, w wydaniu The Artist, pokazany w sposób pozwalający docenić ich klasę. Tak jak na krążkach Becka, tu też gitary wypadały przekonująco. Miały mięcho, pazur, moc, a precyzja tego kabla pozwalała mi docenić techniczny kunszt każdego z tych fantastycznych muzyków. Muzyka z testowanym kablem miała dobry drive, a i poziom energii był dzięki niemu wysoki, co jest przecież niezbędnym elementem przekonującego zagrania muzyki rockowej.

Podsumowanie

Tara Labs The Artist to kabel USB od kultowej marki i za spore pieniądze, choć jak na niego budżetowy, bo za drugi model tego producenta trzeba wydać circa cztery razy więcej. To propozycja dla tych, którzy mają duże oczekiwania, świetnie dopracowany system audio wysokiej klasy i wymagają dźwięku najwyższej próby. W tym przypadku dźwięku idącego nieco w stronę analityczności, precyzji, neutralności tonalnej i detaliczności, ale połączonych z naturalnością i płynnością. Tyle że The Artist nie doda niczego od siebie, a raczej pokaże wiernie to, co poda mu źródło. Odda więc różnice między realizacjami wysokiej klasy a słabszymi, z tymi pierwszymi kreując mające rozmach i polot wciągające, dynamiczne, spektakle muzyczne, tam gdzie trzeba wsparte bezbłędnym PRAT-em, a w tych drugich, przynajmniej dopóki prezentują choć przyzwoity poziom techniczny, wskaże problemy, ale nie będzie ich eksponował. Dzięki temu, jak długo mówimy o dobrej, angażującej muzyce, jej słuchanie nadal będzie nam sprawiać dużą przyjemność. Ujmując rzecz krótko - klasa! I to wysoka!

Werdykt: Tara Labs The Artist

  • Jakość dźwięku

  • Jakość / Cena

  • Wykonanie

  • Możliwości

Plusy: Precyzyjne, detaliczne, otwarte, rozdzielcze, neutralne, płynne brzmienie.

Minusy: Brak, choć fani cieplejszego, dogęszczonego brzmienia mogą nie być usatysfakcjonowani.

Ogółem: Kabel wysokiej klasy, który pokaże mocne i słabsze strony systemu audio, jak i samych nagrań.

Ocena ogólna:

PRODUKT
Tara Labs The Artist
RODZAJ
Kabel USB
CENA
7.400zł (1m)
dodatkowy metr + 860zł
DYSTRYBUCJA
Galeria Audio
www.galeriaaudio.pl
NAJWAŻNIEJSZE CECHY
  • Wykonywane na zmówienie, pozłacane wtyki USB typu A i B
  • Przewodniki z posrebrzanej miedzi monokrystalicznej o czystości 99,999999%
  • Przewodniki jednolicie izolowane i skręcone
  • Elastyczne dielektryki PTFE
  • Polimery polipropylenowe odporne na zgniatanie
  • Potrójne ekranowanie: podwójne ekrany z posrebrzanej plecionki miedzianej pełny ekran srebrno mylarowy
  • Długość standardowa: 1m (inne na zamówienie)