s-e-r-v-e-r-a-d-s-3

hi-fi

Fezz Audio Torus 5060

test |
Wzmacniacz zintegrowany - Fezz Audio Torus 5060 Rekomendacja

Przetestowaliśmy polski nieduży, zgrabny tranzystorowy wzmacniacz zintegrowany, który na pokładzie ma DAC-a, przedwzmacniacz gramofonowy i kilka innych funkcji.

Do niedawna marka Fezz Audio kojarzyła się jednoznacznie ze wzmacniaczami lampowymi. Począwszy od pierwszego, prostego Silver Luna, oferta rozrosła się do ośmiu modeli, a Titanię można nabyć także w formie końcówki mocy. Na potrzeby tego ostatniego do oferty trafił przedwzmacniacz liniowy Sagita, który nie był już oparty o lampy, podobnie jak przedwzmacniacze gramofonowe tej firmy. Te produkty fani Fezz Audio przyjęli ze spokojem, jako że wiele marek, zwłaszcza oferujących przedwzmacniacze, zarówno liniowe, jak i gramofonowe z rozsądnej półki cenowej, opiera swoje produkty na kwarcu zamiast lamp (dobra aplikacja baniek próżniowych jest po prostu kosztowniejsza).

No ale żeby firma, która swoją reputację zbudowała na bardzo dobrych, rozsądnie wycenionych wzmacniaczach lampowych wypuszczała 'normalną' tranzystorową integrę?! To zdarza się rzadko. Uściślając, Fezz Audio od razu wprowadził na rynek trzy modele wykorzystujące tę samą topologię, a różniące się wyposażeniem i funkcjonalnością. Być może Maciej Lachowski, szef Fezz Audio, miał wystarczająco wcześnie przeczucie, że sytuacja z dostępnością lamp mocno się na rynku skomplikuje i stąd pomysł na wzmacniacze tranzystorowe. A może powód był inny - tego nie wiem. Biorąc pod uwagę to, co każdy ze wzmacniaczy oferuje i ile kosztuje, liczni producenci z chińskimi włącznie muszą drapać się właśnie po głowach zastanawiając się, jak można oferować takie produkty, tak wyposażone, za takie pieniądze? Pytanie jest zasadne pod warunkiem, oczywiście, że oferują one dobre brzmienie - odpowiedź na to pytanie miał dać niniejszy test.

Fezz Audio Torus 5060

Do testów trafił Torus 5060, czyli najwyższy spośród trzech modeli tranzystorowych z oferty Fezz Audio. Pierwsze zaskoczenie to niewielka waga pudła z urządzeniem. Testowałem kilka wzmacniaczy lampowych Fezz Audio i nawet jeśli nie należały one do bardzo ciężkich, to jednak swoje ważyły. Tymczasem Taurus to ledwie 7,5 kg, a nie mówimy przecież o wzmacniaczu w klasie D, tylko układzie dual mono pracującym w klasie AB, wyposażonym oczywiście w transformator toroidalny (w zasilaniu). Na wszelki wypadek przypomnę, że firmą "matką" Fezz Audio jest znany i uznany w kraju i na świecie producent transformatorów toroidalnych, Toroidy.pl.

Torus wprawdzie nie imponuje masą, ale po wyjęciu z odpowiednio zabezpieczającego go w transporcie kartonu, oczom ukazuje się solidna, sztywna konstrukcja, w moim przypadku czarna, ale dostępna jest również wersja srebrna.

Budowa

Obudowa 5060 ma rozmiary, jakich można się spodziewać po tranzystorowej integrze z tej, czy nawet nieco wyższej półki cenowej (430x330x97mm). Ciekawostką jest wkomponowany w pokrywę, w której znalazł się cały szereg podłużnych otworów wentylacyjnych, napis Made of Music (czyli: zbudowany z muzyki). Na froncie pośrodku, poniżej eleganckiego logo, umieszczono spore pokrętło w kolorze obudowy, które służy do regulacji głośności. Po lewej stronie frontu zlokalizowano trzy elementy - włącznik (acz główny znajduje się z tyłu, obok gniazda zasilania) i towarzyszącą mu diodę zasilania, oczko odbiornika zdalnego sterowania oraz wyjście wzmacniacza słuchawkowego (na dużego jacka). Po prawej stronie natomiast znajdziecie cały szereg przycisków służących do wyboru wejść.

Tych ostatnich siłą rzeczy jest całkiem sporo, jako że testowana, topowa wersja jest najbogaciej wyposażona. Torus 5060 oddaje bowiem do dyspozycji użytkownika cztery wejścia analogowe (niesymetryczne pozłacane RCA), z których jedno to wejście do wbudowanego przedwzmacniacza gramofonowego obsługującego wkładki typu MM i wysokopoziomowe MC. Obok tego zestawu gniazd umieszczono zacisk uziemienia oraz mały włącznik modułu phono (słowem, nie jest on włączony przez cały czas, a jedynie, gdy jest potrzebny). Poniżej znalazło się miejsce dla sekcji cyfrowej - Torusa 5060 wyposażono bowiem również we wbudowany przetwornik cyfrowo-analogowy oparty na kości Wolfson WM8740, a przetwornik wsparto układem zmniejszającym jitter. Do dyspozycji dostajemy trzy wejścia - dwa SPDIFy, koaksjalny (RCA) i Toslink optyczny, a także wejście USB (typu B). Wszystkie trzy obsługują sygnał PCM o rozdzielczości do 24-bitów i 192-kHz.

Fezz Audio Torus 5060

Tę polską integrę wyposażono również w układ Bluetooth w wersji 5.0 umożliwiający odtwarzanie muzyki bezpośrednio z telefonu, tabletu, komputera, czy innego urządzenia z modułem BT. Na tylnej ściance umieszczono niewielką antenkę oraz przycisk włączający/wyłączający tę funkcję (kolejny plus, po phono, za przemyślane i przecież tak proste rozwiązanie, które powinno mieć pozytywny wpływ na jakość brzmienia, a pewnie i niewielki, ale zawsze, na zużycie prądu). Niemal pośrodku tylnej ścianki znalazło się miejsce dla solidnych (pojedynczych) gniazd głośnikowych akceptujących zarówno banany, jak i widełki, a dalej wspominane już gniazdo zasilające (IEC) z towarzyszącymi mu głównym włącznikiem i komorą bezpiecznika.

Jakby wymienionych funkcji było mało, zwłaszcza jak na urządzenie w tej cenie, użytkownik Torusa 5060 będzie mógł jeszcze skorzystać z wejścia pre-in, czyli wykorzystać zewnętrzny przedwzmacniacz liniowy (w założeniu wyższej klasy), albo źródło z regulowanym wyjściem, z integrą pracującą w trybie końcówki mocy. Fanów subwooferów ucieszy fakt, iż testowany wzmacniacz oferuje również wyjście (RCA) przeznaczone do podłączenia aktywnego subwoofera. Ostatnią funkcją, na imponującej liście, jest pętla magnetofonowa.

Fezz Audio Torus 5060

No tak, zapomniałem jeszcze o zdalnym sterowaniu i pilocie. A przecież wiele droższych, nawet dużo droższych wzmacniaczy zintegrowanych jest dostarczanych z brzydkimi, plastikowymi pilotami, których używa się bez przyjemności, a czasem wręcz z niechęcią. Torusy dostajemy z niezbyt dużą, świetnie leżącą w ręce, ładnie wykonaną i wykończoną metalową(!) jednostką obsługującą podstawowe funkcje. Na koniec dodam jeszcze, iż wszystkie trzy modele Torusa, jako że układ wzmacniacza jest w nich taki sam, oferują taką samą moc - 90W dla 4Ω i 65W dla 8Ω - to wystarczy do napędzenia większości kolumn dostępnych na rynku.

Różnice między modelami, jak już wspomniałem, polegają na ograniczeniu funkcjonalności tańszych wersji. Najtańsza wersja (5040) pozbawiona jest wbudowanego DACa i phono, pilot jest wyposażeniem opcjonalnym, ale zachowała ona wejście pre-in i wyjście dla aktywnego subwoofera. Środkowa (5050) ma już pętlę gramofonową i Bluetootha 5.0 oraz wzmacniacz słuchawkowy i phono. Jako że, raz jeszcze to podkreślę, sam wzmacniacz jest dokładnie taki sam, wybierając jedną z trzech wersji można się kierować wyłącznie funkcjonalnością. Jeśli część funkcji jest zbędna to, bez utraty jakości brzmienia, czy mocy wzmacniacza, można nieco zaoszczędzić nabywając model Torus 5040, lub 5050, albo zabezpieczyć także ewentualne przyszłe potrzeby idąc na całość od razu inwestując w, stosunkowo niewiele droższy, model 5060.

Jakość brzmienia

Odsłuchy zacząłem (dla siebie) standardowo, czyli z Lampizatorem Pacific jako źródłem podłączonym do wejścia analogowego Torusa 5060. Później w roli głównego źródła zastąpił go mój gramofon J.Sikora Standard Max z firmowym ramieniem KV12 oraz wkładką Air Tight PC3 i przedwzmacniaczem gramofonowym GrandiNote Celio. Testowany wzmacniacz w czasie testu najpierw napędzał kolumny GrandiNote MACH 4, a później Ubiq Audio Model One Duelund Edition. Te drugie to spore, 3-drożne kolumny w obudowie zamkniętej z 12-calowymi wooferami, której lepiej pozwoliły mi sprawdzić "wydajność" testowanego wzmacniacza w zakresie pełnej kontroli nad kolumnami. Na koniec odsłuchów wykorzystałem również wejście USB wzmacniacza wysyłając do niego sygnał z mojego serwera za pośrednictwem topowego kabla USB marki Bazodrut, modelu PhenOmen. I w końcu moje ulubione Finale Sonorous VI pomogły mi ocenić jakość wyjścia słuchawkowego. Dodam jeszcze, iż brak wkładek typu MM, czy HO MC uniemożliwił mi odsłuch wbudowanego przedwzmacniacza gramofonowego.

Fezz Audio Torus 5060

Jednym z albumów, z których od pewnego czasu korzystam w niemal każdej recenzji (posiadam go w wersji cyfrowej, więc nie dotyczy to oczywiście gramofonów) jest koncert Ahmada Jamala "Live in Marciac". Można w nim znaleźć właściwie wszystko, co potrzebne jest do oceny możliwości testowanego komponentu i jest to oczywiście także świetna realizacja, co zadanie ułatwia. Słuchając tej płyty zastanawiałem się, czy aby gdzieś tam w środku obudowy nie ukrywają się jednak jakieś lampy. Nie w stopniu wyjściowym - pewnie prowadzone tempo i rytm, czy niskie zejście dobrze dociążonego i kontrolowanego basu temu zaprzeczały (wzmacniacze lampowe potrafią tak zagrać, ale dopiero te, które kosztują dużo, dużo więcej), ale może w stopniu przedwzmacniacza? To by tłumaczyło ogólny raczej ciepły charakter prezentacji, czy dźwięczne, dociążone, otwarte, ale delikatnie wycofane i odrobinę wygładzone wysokie tony. Dorzućmy do tego nieźle nasyconą średnicę, ładnie oddane barwy każdego instrumentu, więcej niż poprawną prezentację aspektów przestrzennych nagrania i dostajemy prezentację, jakiej spodziewałbym się po... wzmacniaczu lampowym (acz jednak trochę droższym), albo hybrydzie (ale też droższej).

Oczywiście to pewne uproszczenia, ale, mimo dość powszechnej w ostatnich latach tendencji, zgodnie z którą wiele, większość wzmacniaczy tranzystorowych brzmi zdecydowanie bardziej muzykalnie niż, powiedzmy, 10 lat temu, Torus 5060 jest niezaprzeczalnie muzykalnym urządzeniem, a celem nadrzędnym, ma być przyjemność odsłuchu. Nie ma tu grania na siłę, prężenia muskułów, powalania słuchacza na kolana potęgą basu, czy makrodynamiką, nie ma też wysilonej analityczności. Jest za to równe, spójne granie o dobrej rozdzielczości, jest sporo informacji muzycznych, co potwierdza dobrą rozdzielczość i różnicowanie.

Ten polski wzmacniacz gra raczej dużymi planami nie skupiając się na wyodrębnianiu poszczególnych instrumentów, czy wokalistów. Zaznaczę jednak, że w nagraniach z ulokowanymi wyraźnie z przodu frontmanami zespołu, Torus tak właśnie ich prezentuje. Rzecz więc w tym, że sposób prezentacji nie skłania do analizy, do studiowania poszczególnych elementów, ale raczej do chłonięcia danego widowiska muzycznego jako pewnej, odbieranej bardzo naturalnie, całości.

Fezz Audio Torus 5060

Odsłuchy, przede wszystkim z kolumnami GrandiNote, pokazały, że Torus 5060 potrafi wykreować przestrzenną prezentację korzystając z informacji dotyczących akustyki nagrania, bądź miejsca, w którym je zrealizowano. To jedna z przyczyn sprawiających, że wspomniany koncert Jamala brzmiał tak przyjemnie i prawdziwie. W nagraniach studyjnych, w których na instrumenty nałożono dłuższy pogłos, integra Fezz Audio także dobrze pokazywała ten aspekt, kreując dzięki temu wrażenie, iż dane wydarzenie muzyczne rozgrywa się w pewnej, większej (niż zwykle małe studio) przestrzeni. Tak właśnie było na krążku Johna Kaizana Neptune "Asian roots", nagranym w całości z wykorzystaniem instrumentów wykonanych z bambusa (większość z nich była dziełem samego artysty). Torus niczym rasowy SET wykreował wysoce przestrzenne widowisko, nie dość że precyzyjnie lokował każdy instrument w przestrzeni sceny, nadawał im odpowiednie wielkość i masę, to jeszcze wykorzystując pogłos osadził całość w sporym pomieszczeniu, od ścian którego poszczególne dźwięki wydawały się swobodnie odbijać. Nagranie, o ile mi wiadomo, zostało zrealizowane w studio, więc to dowód, z jednej strony, kreatywności producentów, a z drugiej umiejętności testowanej integry całkiem przekonującego zaprezentowania intencji twórców nagrań.

Jak wspomniałem wcześniej, Torus unika ekstremów - bas schodzi nisko, ale w niektórych nagraniach z muzyką elektroniczną, można było odnieść wrażenie, że ważniejsze było zachowanie kontroli i dobrego różnicowania niż maksymalne zejście, czy dociążenie najniższych tonów. Podobnie rzecz się miała w muzyce rockowej prezentowanej z niezłym 'powerem', w rytmiczny, dociążony sposób, ale i tu kontrola, czyli niedopuszczanie do nadmiernego poluzowania basu, wydawało się zajmować dość wysokie miejsce na liście priorytetów integry Fezz Audio. W górze pasma z kolei, nawet w nieco słabszych (technicznie) nagraniach, właściwie (poza ekstremalnie słabymi realizacjami) nie pojawiały się żadne nieprzyjemne dźwięki. Nie było ostrości, rozjaśnień, ziarnistości, czy suchości brzmienia. Wzmacniacz wydawał się delikatnie wycofywać i wygładzać najwyższą górą, a jednocześnie nieco dociążać to, co poniżej. W ten sposób np. blachy perkusji były dociążone, ale przy tym dźwięczne, czyste i całkiem dobrze różnicowane. Wszystko to razem tworzyło całość, której, niezależnie od doboru gatunków muzycznych, mogłem słuchać godzinami z przyjemnością i bez zmęczenia.

Na koniec odsłuchów samego wzmacniacza ze źródłami podłączonymi do wejść analogowych dokonałem zamiany głośników. Moje wysokoskuteczne, grające szybkim, dynamicznym dźwiękiem MACH-y 4 GrandiNote zastąpiłem trudniejszymi do napędzenia, 3-drożnymi Ubiqami Model One Duelund Edition. Te ostatnie wyposażone są m.in. w 12-calowe woofery grające w obudowach zamkniętych. Grają dzięki temu pełniejszym, mocniej dociążonym i wypełnionym dźwiękiem i więcej wymagają od napędzających je wzmacniaczy (co nie znaczy, że są jakoś wybitnie trudne do napędzenia). Miały więc stanowić nieco większe wyzwanie dla wydajności prądowej Torusa 5060, ale i stanowić test połączenia z nim kolumn o innym charakterze brzmienia.

Fezz Audio Torus 5060

Jak wypadł ów test? Nieźle, acz połączenie nieco ciepłego, dobrze dociążającego niższą średnicę i bas wzmacniacza z kolumnami o mocno rozbudowanej dolnej połowie pasma było, na moje ucho, nieco mniej udane niż z MACH-ami 4. Do Ubiqów (pomijając dużą różnicę cenową, acz ta dotyczyła również kolumn GrandiNote) lepiej pasują wzmacniacze oferujące wysoce rozdzielcze, transparentne, czyste, dynamiczne brzmienie. Ich połączenie z Torusem dało dźwięk osadzony niżej niż z MACH-ami 4, mocniej dociążony i wypełniony. Nadal gładki, spójny, bardzo przyjemny w odbiorze, ale ciemniejszy, na mój gust nieco zbyt ciemny.

Wyraźniej niż z włoskimi kolumnami słychać było także, że potencjał głośników (podkreślę raz jeszcze, że obie pary kosztują po dobrych kilkanaście tysięcy euro) nie jest w pełni wykorzystywany. Charakter brzmienia w tym połączeniu zrobił się odrobinę zbyt... grzeczny, zbyt spokojny. W pewnym repertuarze, np. w nagraniach z wokalami w rolach głównych sprawdzało się to całkiem nieźle, ale tam gdzie wymagana była wysoka dynamika i energetyka grania, potężny i dobrze różnicowany bas, połączenie Torusa 5060 z MACH-ami 4 sprawdzało się wyraźnie lepiej. Wniosek z tych dwóch odsłuchów był więc prosty - do Torusa lepiej jest dobrać kolumny grające szybko, dynamicznie, otwartym dźwiękiem, bo takie zestawienie wraz z wrodzonymi cechami polskiej integry powinno dać bardziej kompletne, lepiej zrównoważone brzmienie.

Tranzystorowy Fezz Audio Torus 5060 jest urządzeniem, które ma przede wszystkim dostarczać przyjemności z obcowania z muzyką.

Jak wspomniałem, z braku wkładki MM nie mogłem przetestować wbudowanego przedwzmacniacza gramofonowego, ale oczywiście nie omieszkałem podłączyć swojego serwera do wejścia USB wbudowanego przetwornika cyfrowo-analogowego. Mój serwer (z WIN10 i Roonem) zobaczył DAC-a Fezza bez problemu, a w ustawieniach wystarczyło wybrać, by nieobsługiwane formaty i rozdzielczości były konwertowane do obsługiwanych i mogłem zacząć odsłuch. Balans tonalny nieco się obniżył, podobnie jak i rozdzielczość dźwięku (w porównaniu do Pacifica), ale owa płynność i muzykalność brzmienia pozostały. Nawet jeśli nieco mocniej został dociążony średni i niski bas, to zachowana została jego duża zwartość i dobre różnicowanie.

Średnica i wysokie tony były pełne, dociążone, ale otwarte. Różnica w klasie dźwięku nie była wcale tak duża, jak z zewnętrznymi źródłami, dużo, dużo przecież droższymi niż cały Torus 5060. Z jednej strony pokazało to, że to jednak wzmacniacz z określonej półki cenowej, a z drugiej, że to właśnie do niej dobrze został dobrany wbudowany przetwornik. Oba urządzenia zgadzają się ze sobą w zakresie charakterów, że tak to ujmę, oferując brzmienie, którego można słuchać zarówno niezobowiązująco, w tle, jak i angażując się w odtwarzaną muzykę. To połączenie dostarczy użytkownikom wielu godzin bardzo przyjemnych odsłuchów.

Fezz Audio Torus 5060

Na sam koniec zostawiłem sprawdzenie łączności BT - mój telefon połączył się (sparował) z Fezzem bez problemu. Jakości dźwięku nie oceniam (nie mam porównania, a i mój telefon nie jest jakimś szczególnym źródłem) - potwierdziłem jedynie, że połączenie i odtwarzanie działało bezproblemowo. Następnie do wyjścia słuchawkowego podłączyłem moje ulubione Finale Sonorous VI. To słuchawki o bardzo niskiej impedancji, w związku z tym, mimo że nie są trudne do napędzenia, współpraca z wzmacniaczami słuchawkowymi nie zawsze układa się najlepiej. Tym razem trafił się ten rzadki przypadek, gdy między dwoma komponentami następuje synergia. To było szybkie, dynamiczne, ale spójne, równe granie. Zwarty, dobrze zróżnicowany bas potrafił zejść nisko, średnica była pełna, barwna, bogata w informacje i nawet góra pasma wydawała się dobrze rozbudowana, dźwięczna i otwarta. Słowem - było to naprawdę dobre zestawienie, lepsze niż tych samych słuchawek z wieloma wzmacniaczami słuchawkowymi zintegrowanymi we wzmacniaczach i przedwzmacniaczach kosztujących nawet więcej niż Torus 5060. Jeśli więc macie już jakieś słuchawki, to po ewentualnym zakupie Torusa koniecznie wypróbujcie jego wyjście słuchawkowe - jest szansa, że inwestycja w osobny wzmacniacz nie będzie konieczna.

Podsumowanie

Choć zwykle piszę to o wzmacniaczach lampowych, to czysto tranzystorowy Torus 5060 jest urządzeniem, które, moim zdaniem, ma przede wszystkim dostarczać przyjemności z obcowania z muzyką. Ta brzmieć będzie ciepło, gładko, spójnie i bezpiecznie. Bezpiecznie czyli za sprawą dociążonej i delikatnie wycofanej góry pasma nie grożą słuchaczowi żadne nieprzyjemne dźwięki nawet przy niedoskonałych technicznie nagraniach. Torus pilnuje również, że tak to ujmę, dołu pasma - jego zwartości, dobrej definicji i niezłego różnicowania, więc i tam raczej nie grozi nam żadne dudnienie (chyba, że źle dobierzemy kolumny) mimo, że gdy trzeba bas schodzi nisko i brzmi potężnie. Uzupełnia to nasyconym, ale otwartym, barwnym środkiem, niezłą dynamiką i ponadprzeciętną przestrzennością prezentacji. Dorzućmy do tego przyzwoity DAC, zaskakująco dobry (z moimi słuchawkami) wzmacniacz słuchawkowy, wejście pre-in, wyjście na subwoofer no i phono, które podejrzewam także oferuje przynajmniej przyzwoitą jakość i dostajemy integrę, która w tej cenie ma szansę zdobyć dużą popularność wśród osób, które poszukują urządzeń oferujących znakomity stosunek jakości brzmienia i funkcjonalności do ceny.

Werdykt: Fezz Audio Torus 5060

  • Jakość dźwięku

  • Jakość / Cena

  • Wykonanie

  • Możliwości

Plusy: Wysoce muzykalne, naturalne brzmienie z dobrą kontrolą basu i ponadprzeciętną przestrzennością.

Minusy: W tej cenie brak.

Ogółem: Za te pieniądze trudno będzie znaleźć na rynku bardziej kompletną i lepiej brzmiącą propozycję. Przyjemne "analogowe" brzmienie, wysokiej jakości DAC to największe atuty tego wzmacniacza, a poza tym to polska produkcja, z której możemy być dumni.

Ocena ogólna:

PRODUKT
Fezz Audio Torus 5060
RODZAJ
Wzmacniacz zintegrowany
CENA
7.490zł
WAGA
7,5kg
WYMIARY (S×W×G)
430×97×330mm
DYSTRYBUCJA
Fezz Audio
www.fezzaudio.pl
NAJWAŻNIEJSZE CECHY
  • Typ układu : dual mono klasa AB + toroidalny transformator klasy audio
  • Funkcje : wzmacniacz stereo/tryb końcówki mocy
  • Stosunek sygnał/szum: >100dB
  • Pasmo przenoszenia: 5Hz-100kHz (-3dB)
  • Moc wyjściowa: 90W (4Ω)/65W (8Ω)
  • Wejścia: 3xRCA analogowe, 1xRCA phono MM, 1xUSB, 1xToslink optyczny, 1xRCA koaksjalny, 1xBluetooth 5.0, 1xpre-in
  • Wyjścia: głośnikowe pojedyncze, słuchawkowe 6,3mm, na subwoofer, pętla gramofonowa
  • Metalowy pilot zdalnego sterowania
  • Zużycie prądu - nominalne 200W