Oferta słuchawek marki Bowers & Wilkins jest zaskakująco skromna. Tworzy ją zaledwie sześć modeli, z czego tylko dwa są nagłowne (PX5 i PX7). Przeważają "dokanałówki", spośród których wyróżniają się konstrukcje True Wireless: PI5 i PI7. W oczekiwaniu na topowe "siódemki" na warsztat wziąłem ich tańsze rodzeństwo, które – jak się okazało – także ma się czym pochwalić.
Budowa
Etui ładujące do PI5 jest zgrabne i lekkie. Wykonano je z solidnego tworzywa, w przeważającej części matowego, z błyszczącym wieczkiem. Do wyboru są dwa kolory: grafitowy i biały. Zaokrąglenia sprawiają, że pudełeczko przyjemnie trzyma się i w dłoni, i w kieszeni. W wyoblonym spodzie umieszczono gniazdo USB-C do ładowania (możliwe jest również ładowanie bezprzewodowe). Podłużny LED-owy wskaźnik statusu tuż pod wieczkiem informuje o stanie naładowania akumulatora. Pełne naładowanie może zająć do trzech godzin; jeśli jest większe niż 40%, to po otworzeniu pudełeczka dioda zaświeci się na zielono. Pod pokrywką znajduje się mały okrągły przycisk, za którego pomocą można ponowić proces parowania (PI5 mogą zapamiętać do czterech sparowanych urządzeń Bluetooth).
![B&W PI5](/Resources/test/B&W-PI5-1.jpg)
Zarządzanie energią odbywa się automatycznie. Po umieszczeniu słuchawek w etui następuje ładowanie. Z kolei ich wyjęcie jest równoznaczne z gotowością do użycia. Wyjęte z etui ładującego i nieużywane przez 5 minut, PI5 przechodzą w tryb oszczędzania energii.
Z B&W PI5 zadowolone będą zwłaszcza osoby znudzone dźwiękiem wątłym, pozbawionym wyrazu.
Każda słuchawka posiada wielofunkcyjny przycisk służący do sterowania odtwarzaczem muzyki (start/pauza, następny/poprzedni utwór, odbieranie/kończenie/odrzucenie połączenia). Oprócz tego lewą włączymy adaptacyjną redukcję hałasu (Ambient Pass-Through), a prawą wywołamy asystenta głosowego. Kolejne jednosekundowe naciśnięcia powodują przejście przez tryby: włączony, auto i wyłączony. Rozszerzoną konfigurację i dodatkowe regulacje – obejmujące ANC, poziom przepuszczania dźwięków otoczenia (opcje Less i More), czujniki używania słuchawek (Wear Sensor), odgłosy natury (Soundscapes) z możliwością ich odtwarzania przez określony czas i aktualizacje oprogramowania – umożliwia aplikacja Bowers & Wilkins Headphones przygotowana dla urządzeń z iOS-em oraz Androidem.
![B&W PI5](/Resources/test/B&W-PI5-2.jpg)
Podstawą komfortu użytkowania, a także właściwego wypełnienia kanałów dousznych i zapewnienia słuchawkom (w tym układowi aktywnej redukcji szumów) optymalnych warunków pracy jest ich poprawne włożenie do uszu. Pomogą w tym silikonowe wkładki w trzech rozmiarach (S, M i L). Uzupełnieniem wyposażenia jest kabel USB-C do ładowania.
Jakość brzmienia
Brzmienie PI5 należałoby rozpatrywać z dwóch, a może nawet trzech "punktów słyszenia". Dosyć wyraźne różnice w zależności od sposobu transmisji uprawniają do sformułowania wniosku, że nie są to słuchawki, które w każdej sytuacji pokażą muzykę z jak najlepszej strony. Rzecz w tym, że PI5 lubią zaszaleć, co słychać niemal w całym paśmie. "Górka" jest obecna zarówno w dole, niskiej średnicy, jak i najwyższej górze. Z kolei w środkowym podzakresie góry pojawia się delikatny "dołek". Subiektywnie najrówniej jest tam, gdzie być powinno, tj. od środkowej średnicy do niskiej góry, co jednak stanowi mniej więcej ¼ całego pasma. Konsekwencje tak ustawionego brzmienia trudno nazwać przykrymi, aczkolwiek sporo zależy od tego, czego i w jaki sposób się słucha.
![B&W PI5](/Resources/test/B&W-PI5-3.jpg)
Najlepsze efekty uzyskałem, odtwarzając pliki FLAC bezpośrednio z pamięci smartfona (Galaxy S7) za pośrednictwem odtwarzacza HF Player. Brzmienie, lekko ocieplone, a jednocześnie żywe i szczegółowe, przez cały czas pozostawało czytelne, zaś pogrubiony bas wpadający nieco w manierę zaokrąglania dźwięków nie stanowił praktycznie żadnego problemu. Soczystym barwom i przekonującej dynamice towarzyszyła świetna stereofonia i solidna dawka przestrzeni, co pozwalało z łatwością "zanurzyć się" w muzyce.
![B&W PI5](/Resources/test/B&W-PI5-4.jpg)
Przejście na TIDAL-a pokazało "efekty uboczne" strojenia słuchawek PI5. Paradoksalnie najlepiej zabrzmiała na nich muzyka doładowana (czyt. spłaszczona) dynamicznie, z syntetycznym basem – R&B, rap/hip-hop, electro (Kanye West, Jay-Z, Depeche Mode czy Mata albo Skobel). Z kolei z rockiem spod znaku Lunatic Soul ("Through Shaded Woods") "piątki" jak gdyby straciły fason – przeszkodą okazał się i zwiększony wolumen basu, i obecne w przekazie lekkie zamglenie utrudniające de facto czerpanie pełnej przyjemności z kontaktu z muzyką (częściowo efekt ten udało się zniwelować, wyłączając ANC). Podobne odczucie pojawiło się podczas odtwarzania "Rust in Peace" Megadeth – zaobserwowane wcześniej żywe, soczyste barwy pozostały, ale szybsze tempo i natłok dźwięków skutkowały wrażeniem lekkiego bałaganu, a stopa perkusyjna wcale nie brzmiała zbyt potężnie i czytelnie. Powrót do łagodniejszej muzyki, konkretnie do jazzowych pejzaży spod znaku ECM ("Terminal 7" Tomasz Stańko Quintet), ponownie pozwolił pokazać się "piątkom" od jak najlepszej strony – muzyka akustyczna, kameralna odtwarzana za pośrednictwem TIDAL-a potrafi na PI5 zabrzmieć hipnotyzująco, m.in. za sprawą nieprzeciętnej mikrodynamiki.
![B&W PI5](/Resources/test/B&W-PI5-5.jpg)
Podsumowanie
Z B&W PI5 zadowolone będą zwłaszcza osoby znudzone dźwiękiem wątłym, pozbawionym wyrazu. W brzmieniu tych słuchawek sporo się dzieje, za co odpowiada przede wszystkim podbity bas i gęste barwy.