LINA brytyjskiego dCS-a (Data Conversion Systems Limited) to trzyelementowy system high-end przeznaczony do obsługi najwyższej klasy słuchawek. Jego modułowa budowa sprawia, że poszczególne elementy zestawu można rozdzielić i wykorzystać osobno. Łakomym kąskiem wydaje się zwłaszcza przetwornik (Network DAC) oparty na legendarnym RingDAC-u – autorskiej konwersji cyfrowo-analogowej dCS-a. Czy włączony w zupełnie inny system przetwornik LINA pokaże klasę, którą zdaje się potwierdzać jego wygórowana cena? I czy połączenie go z zewnętrznym zegarem taktującym ma sens?
Budowa
Od razu widać, że LINA to coś specjalnego: każdy z komponentów tego systemu wygląda inaczej niż pozostałe urządzenia dCS-a. Przede wszystkim są mniejsze od typowych klocków, zaprojektowane modułowo i, co mniej istotne, acz rzutujące na ogląd całości, ubrane w czarne aluminiowe obudowy posadowione na solidnych cokołach i płaskich nóżkach. Wyglądają szykownie i klasycznie, z pewnością nie tak futurystycznie, jak Vivaldi czy Rossini.
Jak na tak zaawansowane urządzenie przód DAC-a wygląda skromnie. Niewielki wyświetlacz LCD o przeciętnej rozdzielczości (wyświetla podstawowe informacje o odtwarzanym materiale źródłowym, bez okładek) i cztery podświetlane sensory pozwalają na poruszanie się po całkiem rozbudowanym menu, które uwzględnia wybór źródła (Network, AES 1–2, Dual AES, SPDIF 1–3 i USB 1); przetwarzanie (funkcja Crossfeed, czyli krzyżowanie kanałów, filtry dla sygnału PCM, DSD i formatu MQA, upsampling DXD/DSD, ustawienie fazy) oraz pozostałe ustawienia (głośność w przypadku bezpośredniego podłączenia do końcówki mocy, Sync Mode dla zegara, Dual AES, USB Class 1 lub 2, włączenie/wyłączenie wstępnego bufora, ustalenie poziomu sygnału wyjściowego, włączenie/wyłączenie wyświetlacza, jasność wyświetlacza, test kanałów/wygrzewanie, informacje).
LINA Network DAC nie ma pilota, ale jeśli podłączy się go do sieci, to można nim sterować za pomocą smartfona/tabletu i aplikacji dCS Mosaic (w tym celu dCS korzysta ze zmodyfikowanego modułu Stream Unlimited S800). Z poziomu "apki" otrzymujemy także dostęp do platform/serwisów UPnP, Qobuz, Deezer, TIDAL, Spotify, Apple AirPlay 2 (44,1 lub 48kS/s), radia internetowego oraz podcastów. Wspierane są formaty FLAC, WAV, AIFF, MQA o częstotliwości 44,1–384kHz, jak również DSD 64 i 128 (Native DSD+DoP). Najbardziej podstawowe ustawienia, w tym możliwość zaktualizowania oprogramowania, są także dostępne za pośrednictwem przeglądarki.
Tylna ścianka DAC-a zawiera niemal wszystko, czego można oczekiwać od nowoczesnego DAC-a klasy high-end – zabrakło tylko złącza I²S. Znajdziemy tam wyjścia analogowe w postaci zbalansowanej (XLR) i niezbalansowanej (RCA), wejścia cyfrowe optyczne oraz koaksjalne na złączach RCA i BNC, dwa AES/EBU (możliwy jest podwójny tryb pracy tych wejść), USB-B do podłączenia komputera oraz USB-A dla pendrive'a lub zewnętrznego dysku, gniazdo Network (RJ45), dwa złącza BNC do podłączenia zegara Master Clock oraz dwa wejścia RJ45 oznaczone jako Power Link, pozwalające na równoczesne włączanie/wyłączanie komponentów LINA. Dopełnieniem całości jest gniazdo zasilania zintegrowane z bezpiecznikiem i głównym włącznikiem (Power Button pozwalający na włączenie trybu uśpienia jest schowany pod przednią ścianką).
Wnętrze DAC-a ujawnia geniusz całej konstrukcji. Tworzy je sześć połączonych ze sobą płytek, które przytwierdzono do dolnej oraz bocznych ścianek obudowy. W przeciwieństwie do znakomitej większości DAC-ów obecnych na rynku, które korzystają z gotowych chipów Sabre, AKM lub Cirrus Logic, LINA Network DAC wykorzystuje tzw. RingDAC – autorskie rozwiązanie oparte na sieci układów FPGA (Field Programmable Gate Arrays) wstępnie załadowanych do uruchamiania oprogramowania opracowanego przez dCS, które wykonuje całe cyfrowe filtrowanie i konwersję cyfrowo-analogową.
Pewnym mankamentem związanym z obsługą DAC-a LINA podłączonego przez wejście USB-B do PC może być fakt, że driver USB (ASIO) przygotowany przez dCS-a pochodzi z 2018 roku. Owszem, działa na Windowsie 10, ale tylko sprzed aktualizacji Creators Update, która miała miejsce bodajże w 2019 roku. W tej sytuacji wygranymi są użytkownicy systemów MacOS, którzy nie muszą instalować żadnych sterowników. Posiadaczom zaktualizowanych pecetów pozostaje skorzystanie z funkcjonalności Roon Ready (jeśli mają Roona) albo wykorzystanie trybu wyjścia audio WASAPI, ewentualnie ograniczenie się do 24 bitów i 96kHz (USB Class 1.0), co, mówiąc delikatnie, nie jest najlepszym pomysłem, jeśli kupuje się przetwornik za prawie 70 tys. złotych.
Przechodzimy do zegara. LINA Master Clock jest na dobrą sprawę urządzeniem bezobsługowym (pod warunkiem połączenia go z DAC-iem za pomocą kabla Power Link i po wybraniu w ustawieniach opcji Auto Wordclock – zob. dalej). Z przodu umieszczono tylko diodę statusu, a pod ścianką przednią, na wysokości cokołu – włącznik. Z tyłu znalazło się gniazdo zasilania IEC320/główny włącznik, dwa gniazda Power Link (RJ45) oraz dwa wyjścia Wordclock, 1 i 2, na złączach BNC 75Ω ("zafiksowane" na częstotliwości, odpowiednio, 44,1kHz i 48kHz). Te ostatnie, jak łatwo się domyślić, służą do połączenia z DAC-iem (interkonekty znajdują się w zestawie, podobnie jak kabel do połączenia Power Link). W środku ważącego aż 7kg Master Clocka pracują podwójne oscylatory kwarcowe OCXO/VCXO, umieszczone w izolowanym termicznie otoczeniu i kontrolowane napięciem. (Więcej informacji o tym projekcie: https://youtu.be/chtnGtY33_Q )
Jak wspomniałem, Master Clock jest urządzeniem bezobsługowym – Network DAC automatycznie wybiera i blokuje odpowiednie wejście zegara. Jednym z ustawień dostępnych zarówno z poziomu wyświetlacza, jak i aplikacji jest Sync Mode, czyli synchronizacja sygnału zegara ze źródłem. Dostępnych jest pięć opcji: Audio, Wordclock 1, Wordclock 2, Auto Wordclock oraz Master. W tym ostatnim pracują wejścia USB oraz sieciowe. W praktyce oznacza to, że jakość zegara urządzenia źródłowego nie ma znaczenia, ponieważ to DAC steruje pakietem przepływu danych.
Przy połączeniu za pomocą cyfrowego kabla koaksjalnego bądź optycznego DAC automatycznie wybiera opcję Audio – sygnał zegara jest wówczas wyodrębniany ze strumienia danych SPDIF. Najbardziej zaawansowana opcja dotyczy wejść Wordclock 1 i 2 oraz zewnętrznego zegara, takiego jak Master Clock – minimalizuje ona jitter i zapewnia poprawę jakości dźwięku podczas przesyłania strumieniowego lub słuchania przez USB. Czy to na pewno słychać? Dość powiedzieć, że podczas korzystania zarówno z Roona (Roon Ready), jak i wejścia Network (NAS WD MyBook Live) wyłączenie Master Clocka (DAC automatycznie włącza wtedy opcję Master) zauważalnie zdegradowało jakość brzmienia (najkrócej rzecz ujmując: rozmyło go).
Efekt był na tyle wyraźny, że z ulgą wróciłem do wcześniejszej, pełnej konfiguracji (system uzupełniały kolumny Monitor Audio Platinum 100 3G i wzmacniacz Rogue Audio Cronus Magnum III; całość była spięta świetnymi kablami Atlasa: interkonektem Mavros Ultra Grun i głośnikowym Arran Transpose Grun, a prąd przez listwę Eos Modular 4.0 podawały Eosy 4dd). Niemniej, co warte podkreślenia, nawet podczas korzystania z teoretycznie najgorszego połączenia cyfrowym kablem optycznym bądź koaksjalnym Network DAC potrafi zadziwić jakością brzmienia.
Jakość brzmienia
Wypada od razu zacząć z grubej rury: LINA kapitalnie wysyca barwy, brzmi gęsto, masywnie, buduje bardzo duże źródła pozorne i sprawia, że słuchanie muzyki jest ekscytujące bez względu na rozdzielczość źródłową. To ostatnie zdziwiło mnie najbardziej. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak często sięgałem po płyty CD – dCS zamienił mojego wysłużonego Arcama w prawdziwie hi-endowe źródło dźwięku, dzięki któremu muzyka brzmiała autentycznie jak nigdy dotąd, zawiesiście i trójwymiarowo, z pięknie odcinającymi się od tła wokalami.
W dziedzinie nasycenia barw i gęstości faktury brzmienia LINA ma sporą przewagę nad znanymi mi DAC-ami. Do tej pory za urządzenie wzorcowe w moim prywatnym rankingu USB-DAC-ów uchodził Wavelight marki Rocka Audio, ale Network DAC i Master Clock Generator (fakt, że kilkukrotnie droższe) okazały się pod tym względem źródłem niezrównanym. Rzecz w tym, że brzmienie dCS-a jest jeszcze bardziej intensywne, rozdzielcze i przejrzyste, słowem bardziej treściwe. Do tego fenomenalnie akcentuje kontrasty dynamiczne w obu skalach. Soczystość i muzykalność tej prezentacji są wyjątkowe, a brak cyfrowych naleciałości – tak oczywisty, jak nigdy wcześniej.
Soczystość i muzykalność tej prezentacji są wyjątkowe, a brak cyfrowych naleciałości – tak oczywisty, jak nigdy wcześniej.
LINA w żadnej dziedzinie nie stwarza niedomówień. Bas? Czuć nie tylko masę instrumentów, ale także energię i autentyzm, które wynikają z szybkości oddawania impulsów. Gęstej konsystencji niskich rejestrów towarzyszy wyrazistość konturów oraz nasycenie (które płynnie przechodzi w wyższą średnicę) odpowiadające za mięsistość brzmienia. Piętro wyżej, czyli w średnim zakresie częstotliwości, DAC dCS-a czaruje realizmem, który przejawia się m.in. w umiejętności oddania niuansów barwy. Średnica jest naturalna i neutralna. Wspomniane nasycenie w jej dolnym podzakresie nie pogarsza rozdzielczości ani nie utrudnia wglądu w strukturę nagrań, więc do naszych uszu dociera sporo incydentalnych odgłosów wkradających się przy okazji do rejestrowanego materiału.
Wracając do barw: same w sobie są bogate, ale nie mają nic wspólnego czy to z przesłodzeniem, czy z przerysowaniem bądź jakimś innym rodzajem zniekształcenia. I wreszcie soprany: żywe, ale nie natarczywe; jedwabiste i gładkie, co zapewnia kapitalną spójność dźwięku. Gdy do szuflady transportu trafi dobrze zrealizowany krążek, niekoniecznie stricte audiofilski, jak np. "Minione" Anny Marii Jopek i Gonzala Rubalcaby, to z jednej strony bez najmniejszego wysiłku można docenić kunszt realizatora, a z drugiej po prostu zatopić się w muzyce, czerpiąc z odsłuchu bajeczną przyjemność.
À propos realizatorów: dobrze nagrane płyty/pliki "przepuszczone" przez zestaw dCS-a pozwalają na niemal wirtualny spacer po studiu nagraniowym – obraz stereo jest podawany z rozmachem, ale to od realizatorów i inżynierów dźwięku zależy, jak dużą rolę w jego budowaniu odgrywa pierwszy plan i bezpośredniość dźwięków. LINA potrafi zrekonstruować akustykę zarówno bardzo dużego pomieszczenia, jak i przenieść do pokoju odsłuchowego znacznie bardziej kameralną przestrzeń. Krótko mówiąc, brzmi genialnie.
Podsumowanie
Brzmienie tego zestawu zwala z nóg, podobnie jak jego cena. A przecież nie jest to ani najdroższy, ani najlepszy DAC dCS-a. Trudno mi nawet wyobrazić sobie, co dzieje się wyżej w ofercie, gdzie znajdują się pełnowymiarowe komponenty. Tymczasem LINA zasłużenie ląduje na pierwszym miejscu w moim prywatnym rankingu DAC-ów. Amen.