"Superintegra" Naima powstała 13 lat temu. Paradoksalnie wtedy bardziej niż dziś zasługiwała na to miano – Naim zdecydował się wówczas połączyć wzmacniacz z DAC-iem i do wejść analogowych dodać cyfrowe. Nie powtórzył tego ani sześć lat później, gdy do sprzedaży trafił Supernait 2, ani teraz, wracając w jakimś sensie do korzeni – wzmacniacza w stu procentach analogowego.
Budowa
Wyposażenie wzmacniaczy Naima może się zmieniać, ale ich wygląd jest tak charakterystyczny, że nie sposób ich pomylić z produktami innej marki. Czarne kanciaste obudowy wykonane z grubych płyt anodowanego na czarno aluminium i zielone "światełka" to znak firmowy producenta z Salisbury. Supernait 3 jest wizytówką tej koncepcji. Panel przedni podzielono na trzy segmenty. Po lewej stronie znalazły się dwa pokrętła, głośności i zrównoważenia kanałów, pośrodku podświetlane logo, a po prawej gniazdo słuchawkowe 6,3mm oraz rząd guzików (mute, cd, tuner, stream, av, phono i aux). Nowością w stosunku do wersji 2 jest przede wszystkim przycisk phono będący oznaką gotowości "trójki" do współpracy z gramofonem (obsługa wkładek MM).
![Naim Supernait 3](/Resources/test/Naim-Supernait-3-1.jpg)
Z tyłu uwagę zwracają dość już archaicznie wyglądające DIN-y, wśród których wyróżniają się te opisane jako Upgrade (dla zewnętrznego zasilacza, jak np. HiCap), bi-amp (dla końcówki, np. NAP 200) oraz aux in & pwr (dla zewnętrznego phonostage'a StageLine). Na szczęście są też wejścia RCA, więc nie jesteśmy skazani wyłącznie na elektronikę Naima. Z równie żelazną konsekwencją co gniazda DIN Naim stosuje pojedyncze gniazda głośnikowe akceptujące tylko banany. Zestaw złączy uzupełnia wyjście (RCA) dla subwoofera (tożsame z pre-out), śruba uziemiająca dla gramofonu, wejście Remote In, przełącznik AV Bypass, wejście mini-USB służące do aktualizacji oprogramowania, główny włącznik i "pływające" gniazdo zasilające.
![Naim Supernait 3](/Resources/test/Naim-Supernait-3-2.jpg)
Połowę wnętrza zajmuje ogromny płaski toroid, a drugą połowę duża płytka z piętrowo umieszczonym modułem phono stage'a. Wszystkie gniazda i potencjometry (niebieskie Alpsy) są do niej podłączone krótkimi odcinkami kabli. Przedwzmacniacz oraz układ wzmacniacza słuchawkowego pracują w czystej klasie A. Końcówka mocy to układ w klasie AB. Tranzystory wyjściowe Sankena (A1386/C3519, po jednej parze na kanał) przykręcono do dolnej części obudowy, czyniąc z niej de facto radiator.
Jakość brzmienia
Znam całkiem sporo naprawdę dobrych wzmacniaczy zintegrowanych w przedziale do 20 tys. złotych, ale chyba żaden z nich nie jest tak równy, tak uniwersalny i tak neutralny, jak Supernait 3. Moje pierwsze wrażenie po podłączeniu go do systemu? Głośniki i pozostała elektronika słuchają się go jak mało której integry. Co to właściwie znaczy? Naim w sposób stanowczy narzuca swój sposób prowadzenia brzmienia, co oznacza, że każdy, nawet najmniejszy dźwięk ma pod całkowitą kontrolą. Nie znalazłem żadnego nagrania, które by w jakiś sposób zepsuł. A od momentu podłączenia do niego maleńkich Spendorów Classic 4/5 trudno mi było oderwać się od odsłuchów.
![Naim Supernait 3](/Resources/test/Naim-Supernait-3-3.jpg)
Neutralność to kwintesencja Supernaita 3. Początkowo nic nie budzi ekscytacji, ale z czasem w jego prezentacji odkrywa się coraz więcej elementów, które składają się na obraz brzmienia praktycznie kompletnego, w którym jest miejsce zarówno na "wykop", jak i odcienie, niuanse. Uwagę zwraca zwłaszcza sposób, w jaki Naim zarządza dynamiką. Dawkowanie energii jest precyzyjne, nic się nie "ulewa", a muzyka tętni życiem. Trochę jakby podskórnie, bo w sposób niezwykle wyważony, a przez to nie do końca oczywisty, ale wystarczy szybkie porównanie z innymi wzmacniaczami, by w ich prezentacji natychmiast odczuć wcześniej niezauważony nieporządek. Supernait 3 to zaprzeczenie bałaganu. Pod tym względem stanowi klasę dla samego siebie.
Niskie składowe są zwinne i punktualne, ale zwracają też uwagę barwą, która zawsze jest taka, jak trzeba.
To aptekarskie dawkowanie dynamiki, impulsów i energii przekłada się oczywiście na sposób, w jaki podawany jest bas. Ma on i tkankę, i kontur – tu także (podobnie zresztą jak w wielu innych aspektach brzmienia) czuć świetne wyważenie. Niskie składowe są zwinne i punktualne, ale zwracają też uwagę barwą, która zawsze jest taka, jak trzeba.
![Naim Supernait 3](/Resources/test/Naim-Supernait-3-4.jpg)
Temperatura barw jest neutralna, a lekko wysunięta do przodu średnica ładnie zagęszcza brzmienie. W połączeniu z eksponującymi środek pasma Spendorami Classic 4/5 dało to hipnotyzujący efekt – wokale zabrzmiały w sposób niezwykle namacalny, a jednocześnie swobodny, niewymuszony; bardzo realistycznie wypadły też instrumenty akustyczne. Znakomicie zabrzmiały np. płyty "Komeda. The Innocent Sorcerer" Adama Pierończyka czy "Songs of Disenchantment – Music from the Greek Underground" Brendana Perry'ego – barwnie, żywo, szczegółowo i przestrzennie. Co ciekawe, prezentacja średnicy i góry pasma były tak wciągające, że praktycznie nie zwracałem uwagi na dość ewidentne ograniczenia monitorów w przetwarzaniu basu.
![Naim Supernait 3](/Resources/test/Naim-Supernait-3-5.jpg)
Czy integra Naima ma jakieś słabsze strony? Początkowo uznałem, że jedynym poważniejszym zgrzytem w tej prezentacji jest przedstawianie zjawisk przestrzennych. Gdyby nie monitory Spendora, uznałbym, że Supernait 3 jest pod tym względem dość przeciętny, zbyt jednowymiarowy. Jednak podłączenie Classików 4/5 sprawiło, że zmieniłem zdanie. Co prawda nadal nie było ani szczególnie rozdzielczo, ani trójwymiarowo, ale głośniki wysokotonowe w Spendorach dodały scenie szerokości, wpuściły w muzykę tak potrzebny oddech, powietrze. Tym samym pięknie domknęła się koncepcja tzw. brytyjskiego brzmienia.
![Naim Supernait 3](/Resources/test/Naim-Supernait-3-6.jpg)
Podsumowanie
Wizja brzmienia Naima jest niezwykle wciągająca. Muzyki przez ten wzmacniacz chce się słuchać godzinami. Gorąca rekomendacja!