Wśród najnowszych produktów jakie ostatnio zagościły w katalogu marki Wilson oprócz podłogowych kolumn dwuipółdrożnych, pojawiły się również eleganckie monitory, nawiązujące stylistyką do serii Exclusive. Kolumny przeznaczone na podstawkę są panaceum na problemy związane z akustyką małych pomieszczeń. Duże zespoły głośniki, wyposażone w większe głośniki nie zabrzmią dobrze w małym pokoiku, gdzie z kolei w takich warunkach świetnie będą się czuły właśnie kolumny wyposażone w mniejsze przetworniki i niewielkie skrzynki. Jak to mówią, od nadmiaru głowa boli – należy przyznać że w stosunku do kolumn głośnikowych to powiedzenie również ma realne odniesienie, bo jeśli na siłę będziemy starać się upchnąć spore podłogowe skrzynki do niewielkiego pomieszczenia, to wyniknie z tego więcej problemów niż pożytku. Jeśli więc zależy nam na wysokiej jakości dźwięku i pragniemy uzyskać poprawnie zbalansowane tonalnie brzmienie, to powinniśmy się przede wszystkim stosować do zasady właściwego doboru kolumn to wielkości pomieszczenia odsłuchowego.
Testowane monitory EL-4 znakomicie sprawdzą się w pokojach których minimalna powierzchnia będzie mieć ok. 12 metrów kwadratowych, a maksymalna nie będzie przekraczać 18 metrów kwadratowych. Choć z reguły kolumny takiej wielkości bez problemów powinny równie dobrze nagłośnić nawet nieco większe pomieszczenia, to ze względu na zwiększone ryzyko niedoborów w zakresie masy niskich tonów, warto trzymać się precyzyjnie pewnych wytycznych określonych przez producenta lub też zdobytych na polu doświadczalnym.
![Wilson Exclusive EL-4](/Resources/test/Wilson-Exclusive-EL-4-1.jpg)
Prosty układ, małe skrzynki
Miłośnicy dużych, prezentujących monumentalne brzmienie zestawów głośnikowych zwykle omijają szerokim łukiem konstrukcje podstawkowe, często oskarżane o małą rozpiętość dynamiczną dźwięku czy też znaczne braki w jego masie. Jeśli jednak takie konstrukcje ustawimy w pokoju do jakiego zostały stworzone, to może się okazać, że jakość dźwięku jaką uzyskamy będzie wyższa niż w przypadku ustawionych w takim samym małym pokoju podłogowych konstrukcji. Poza tym niewielkie konstrukcje przeznaczone na podstawkę mają jeszcze jedną zaletę, a mianowicie dzięki temu, że dysponują znacznie mniejszą skrzynką (ścinaki mają kilkukrotnie mniejszą powierzchnię, zwłaszcza boczne, które narażone są na największe wibracje) są w mniejszym stopniu podatne na drgania, a te jak wiemy są największym wrogiem każdej głośnikowej skrzynki. Oczywiście istnieją różne szkoły strojenia obudów dla zespołów głośnikowych, gdzie najczęściej producent dąży do uzyskania najwyższej sztywności, natomiast w drugim przypadku skrzyniom pozwalamy na drgania, ale tylko w zakresie częstotliwości wytyczonej przez projektanta. Ten drugi sposób jest generalnie wykorzystywany przez producentów droższych zestawów głośnikowych, gdzie już sam projekt pochłania znacznie więcej czasu i pieniędzy. Najczęściej stosuje się jednak zasadę pierwszą, czyli projektant dąży do uzyskania sporej sztywności obudów, aby nie wzbudzały się one nadmiernie i nie podbarwiały dźwięku. Największym problemem w przypadku budżetowych konstrukcji jest jednak koszt wytworzenia i musi się on zawierać w pewnym przedziale cenowym podyktowanym bezlitosną ekonomią. Każdy producent szuka pewnych rozwiązań, które przede wszystkim muszą być tanie. Wilson sięga po obudowy wykonane z płyt MDF i o ile w przypadku konstrukcji podłogowych stosowane grubości są na granicy ogólnie przyjętych standardów (Wilson redukuje tę małą niedogodność dodatkowymi wzmocnieniami wewnętrznymi) o tyle w przypadku monitorów ścianki o tej samej grubości, jak w przypadku podłogówek, nie są już takim problemem właśnie ze względu na niewielką powierzchnię. Dlatego też monitory z reguły w mniejszym stopniu podbarwiają dźwięk, a co za tym idzie, oferują bardziej naturalny i neutralny dźwięk mimo, że z reguły są znacznie tańsze, przykładowo od podłogowych zestawów głośnikowych pochodzących z tej samej serii danego producenta.
![Wilson Exclusive EL-4](/Resources/test/Wilson-Exclusive-EL-4-2.jpg)
Model EL-4 waży niewiele, bo niecałe 4kg, a jednak skrzynki są sztywne i nawet w przypadku gdy je opukujemy wyraźnie słychać, że nie wydają dźwięków świadczących o tym, że ich ścinaki mogą się nadmiernie wzbudzać. EL-4 są tak samo starannie i elegancko wykonane jak znacznie większe i droższe kolumny EL-8. W ich przypadku również zastosowano magnetyczny system mocujący maskownice, a jakość wykonania samych skrzynek kojarzy się przede wszystkim ze znacznie droższymi kolumnami.
Układ głośnikowy jest prosty, dwudrożny, oparty na miękkiej kopułce o średnicy 25mm oraz stożku odtwarzającym tony średnie i bas o średnicy 130mm wyposażonym w korektor fazy. Głośnik przenoszący pasmo średnich i niskich tonów jest jednostką solidną, dostosowaną do pracy przy sporej amplitudzie, co widać po kształcie i elastyczności górnego zawieszenia. Obydwa głośniki wyposażono w efektownie prezentujące się pierścienie ozdobne z połyskującymi chromowanymi obwódkami. Jednak najbardziej efektowne w tych kolumnach są skrzynki pokryte błyszczącym lakierem fortepianowym. Sam proces lakierownia nie jest oczywiście identyczny z tym z czym możemy się spotkać w przypadku fortepianów, ale mimo to efekt końcowy jest imponujący. Nawet jeśli małe skrzynki kolumn EL-4 postawimy obok znacznie droższych kolumn renomowanych producentów, to jeśli chodzi o estetykę wykonania w niczym nie będą im ustępować i to w tych kolumnach jest piękne! Z tyłu oprócz tunelu rezonansowego znalazły się również pojedyncze terminale wejściowe oraz zamocowana do nich zwrotnica, którą wykonano na bazie tych samych elementów jakie zastosowano do budowy filtrów w podłogowych kolumnach EL-8. Uwagę zwracają klasyczne układy o tłumieniu 12dB/okt.
![Wilson Exclusive EL-4](/Resources/test/Wilson-Exclusive-EL-4-3.jpg)
Zdyscyplinowane i komunikatywne
Wilson mocno inwestuje w jakość produkowanych zestawów głośnikowych i to widać również na przykładzie mniejszych kolumn pochodzących z serii Exclusive. Małe EL-4 po prostu rwą się do grania, a ich gabaryty wydają się zaprzeczać temu, co zakładamy z góry spoglądając na te niewielkie skrzynki. Owszem, potężnego basu z nich nie uzyskamy, ale w monitorowym graniu nie o to przecież chodzi. EL-4 kładą nacisk na sprężystość i zróżnicowaną barwę zakresu niskich tonów. Co ciekawe, w pokoju o powierzchni 15-metrów kwadratowych w połączeniu ze wzmacniaczem AMC XIA udało mi się uzyskać nie tylko bas o satysfakcjonującej masie, ale przede wszystkim świetną dynamikę, zwłaszcza w skali mikro. Gdy sięgałem po wszelkiej maści materiał jazzowy, oparty głównie na studyjnych nagraniach - płyty Milesa Davisa oraz Freddy'ego Cole'a - do moich uszu docierał zwarty, dobrze kontrolowany dźwięk. Podobnie zresztą było z materiałem koncertowym np. koncert z Los Angeles w wykonaniu Lee Ritenoura i towarzyszącego mu składu jazzowego. Moją uwagę zwróciły przede wszystkim świetnie brzmiące talerze perkusyjne mające w sobie blask, a wybrzmienia były ładnie rozciągnięte. Generalnie z muzyką jazzową małe EL-4 wypadają świetnie, oferując przy tym zaskakująco otwartą i naturalnie brzmiącą średnicę. W muzyce klasycznej, a zwłaszcza w przypadku odtwarzania dużych składów symfonicznych, pewne braki w basie będą słyszalne, ale i tutaj zostaną one mocno ograniczone, jeśli te kolumny ustawimy w niewielkim pokoju, sprzyjającym swą kubaturą wytwarzaniu przez nie pożądanego ciśnienia akustycznego, zwłaszcza w paśmie niskich tonów.
Małe Wilsony nie próbują udawać wilka w owczej skórze, ale jednocześnie oferują uczciwie nakreślony dźwięk, oparty przede wszystkim na wyraźnym konturze w basie i imponującej muzykalności, będącej chyba najmocniejszą cechą tych kolumn. EL-4 zmierzają raczej w kierunku nieco zmiękczonego konturu grania, a do ich barwy wkrada się wyrafinowanie z jakim mamy zazwyczaj do czynienia w przypadku droższych monitorów. Wilsony dobrze zabrzmią, prezentując brzmienie instrumentów dętych i smyczkowych, ale równie dobrze poczują się w towarzystwie albumów z bogatą w detale muzyką w wykonaniu Larsa Danielssona (longplay wydany na nośniku SACD "Libera Me").
![Wilson Exclusive EL-4](/Resources/test/Wilson-Exclusive-EL-4-4.jpg)
Warto również wspomnieć o stereofonii jaką oferują te niewielkie podstawkowe zespoły głośnikowe. Scena dźwiękowa rysowana przez te eleganckie monitory oferuje typowy brytyjski model grania z naciskiem na pierwszy plan oraz ładnie zaprezentowaną lokalizację poszczególnych instrumentów – wokale są wyraźne i rzetelnie wyodrębnione na tle instrumentów towarzyszących, a scena dźwiękowa jest raczej rozciągnięta między kolumnami i nie wykracza specjalnie daleko ani na boki, ani też w głąb. Taki styl grania jednoznacznie preferuje te kolumny do pracy w bliskim polu, bo ustawiając je przykładowo na biurku, przy niewielkim rozstawie i odległości od słuchacza, są w stanie równie dobrze poradzić sobie z projekcją sceny dźwiękowej, a zwłaszcza z ujęciem jej gabarytów, co nie zawsze dobrze wychodzi budżetowym podstawkowym kolumnom.
Warto wiedzieć
Małe EL-4 wyposażono w tunel rezonansowy wyprowadzony z tyłu skrzynki, a także w komplet zatyczek wykonanych z gąbki. Nie polecałbym ich jednak stosować, tak samo jak w przypadku większych podłogowych kolumn EL-8. Wynika to z prostej zależności – w kolumnach wyposażonych w układ rezonansowy oparty na tunelu bas-refleks, użyte woofery są specjalnie zaprojektowane do pracy w skrzyniach wentylowanych, a zatem najniższą wartość rezonansu osiągają właśnie wtedy, gdy współpracują z bas-refleksem. Jeśli jednak tunel zatkamy, to znacznie podniesiemy częstotliwość rezonansową głośnika, co w konsekwencji przełoży się nie tylko na mniejszy ciężar zakresu niskich tonów, ale przede wszystkim ich niższy zasięg. Ucierpi na tym po prostu brzmienie wielu instrumentów, a zwłaszcza tych operujących w szerokim przedziale zakresu niskich tonów.
![Wilson Exclusive EL-4](/Resources/test/Wilson-Exclusive-EL-4-5.jpg)
Podsumowanie
Małe Wilsony EL-4 mimo niewysokiej ceny, spokojnie mogę zaliczyć do grona najlepiej brzmiących monitorów budżetowych. Ich mocną stroną jest bezpośrednie granie z naciskiem na kontur i barwę instrumentów. Są to również stosunkowo łatwe do napędzania zestawy głośnikowe o czym przekonałem się napędzając je budżetowym tranzystorem AMC XIA.