s-e-r-v-e-r-a-d-s-3

hi-fi

Hegel HD12

test |
DAC - Hegel HD12

Ledwie trzy lata temu podczas Audio Show dostałem do ręki DAC-a firmy Hegel, model HD11, który od tego czasu gościł stale w moim systemie. Minęło niespełna 36 miesięcy, a już mamy jego następcę - HD12. Testujemy!

Norwegowie z Hegla nie przestają zaskakiwać. Podczas gdy inne firmy po stworzeniu udanych produktów odcinają kupony i obserwują rosnący stan konta bankowego tak długo, jak tylko się da, inżynierowie tej firmy ciągle poszukują nowych rozwiązań, które pozwolą zaoferować jeszcze lepsze od strony brzmieniowej produkty wciąż w rozsądnych cenach. Można? Okazuje się, że tak! Cykl życia produktów tej firmy, dodam udanych produktów, i to nie tylko moja opinia, jest dość krótki. Gdyby większość producentów z branży audio przyjęła podobną filozofię działania, to mielibyśmy do czynienia z zupełnie innym obrazem rynku niż obecnie. Z pewnością więcej byłoby na nim jakości, a zdecydowanie mniej zer w cenach (czasami szalonych) urządzeń. Pierwsze pytanie, które musiałem zadać jako użytkownik Hegla HD11, brzmiało: co nowego oferuje HD12?

Sama bryła przetwornika jest podobna - czarna metalowa obudowa z grubszym frontem, zero ozdobników - słowem klasyczny, minimalistyczny, ale zarazem elegancki Hegel. Dwie różnice w stosunku do poprzednika od razu rzucają się w oczy. Po pierwsze umieszczony centralnie, niebieski wyświetlacz (w HD11 nie było żadnego), który pokazuje aktywne wejście i poziom głośności, po drugie wyjście słuchawkowe na dużego jacka umieszczone także na froncie urządzenia. To ostatnie jest sporym wydarzeniem, jako że takie rozwiązanie norweski producent zastosował po raz pierwszy. Do tej pory w ofercie były "czyste" przetworniki, jednak po sporym sukcesie malucha Hegla zwanego Super (przenośny DAC USB/wzmacniacz słuchawkowy) Norwegowie najwyraźniej postanowili pójść za ciosem. Pozostawało tylko znaleźć odpowiedź na pytanie - czy jak w przypadku wielu urządzeń z podobnej półki cenowej, wyjście słuchawkowe jest jedynie marketingowym dodatkiem, czy ma faktyczną wartość. Znając filozofię Hegla, zakładałem to drugie, ale miał to potwierdzić odsłuch. Wracając do opisu urządzenia, jak zwykle u Hegla nie ma tu żadnych manipulatorów - całe sterowanie odbywa się za pomocą malutkiego pilota (wielkości karty kredytowej), który potrafi obsługiwać również i inne urządzenia tego producenta. Jest jeden mały minus takiego rozwiązania - jeśli wyczerpie się bateria w pilocie, a nie mamy akurat zapasowej...

Kolejna różnica między HD12 a HD11, którą zauważyłem od razu, to zmiana, która mnie osobiście nieco zdziwiła. Otóż nowy przetwornik ma co prawda nadal cztery wejścia cyfrowe, tyle że tym razem posiada tylko jedno koaksjalne, a dwa optyczne (w HD11 układ ilościowy był odwrotny) oraz wejście USB. Teoretycznie jak się nad tym zastanowić, to można przyjąć, że osoba słuchająca muzyki z plików będzie korzystać z portu USB, a do koaksjala podłączy ewentualnie transport CD, więc audiofilskie źródła będą "załatwione". Optyki będzie można wykorzystać, aby poprawić np. brzmienie telewizora, tunera satelitarnego etc. Słowem taki układ gniazd jest chyba bardziej uniwersalny, zakładający wykorzystanie HD12 w systemie audio-wideo - Norwegowie mają bardzo praktyczne podejście do wielu tematów. Wszystko to nie zmienia faktu, że jako audiofil jednak chętniej widziałbym dwa wejścia koaksjalne, choćby dlatego, że korzystam z bardzo dobrego konwertera USB, który w tym przypadku podłączyłbym do wejścia koaksjalnego, a transport CD do drugiego - ale ja kierowałem się swoimi potrzebami, a decyzja Hegla musiała wynikać z analizy oczekiwań większości klientów. Od strony użytkowej zmieniła się jeszcze jedna rzecz, istotna ze względu na kierunek rozwoju audio. Otóż nowe wejście USB akceptuje pliki PCM o rozdzielczości do 24 bitów i 192kHz (co wymaga zainstalowania sterowników), ale także i pliki w formacie DSD64. Format DSD co prawda pod względem dostępności materiałów to ciągle niewielki ułamek tego, co mamy na rynku, ale szybko się to zmienia. Hegel jest jedną z bardziej zdroworozsądkowych firm audio i zapewne doszedł do wniosku, że warto uwzględnić pliki DSD. A skoro się już za to zabrał, zrobił to porządnie, bo sygnał DSD nie jest nigdzie po drodze konwertowany do PCM (co robi wiele DAC-ów "obsługujących" sygnał DSD), lecz w nienaruszonej postaci trafia z odbiornika USB (C-Media CM6632A) do kości DAC-a (AKM AK4399EQ). Układ wzmacniacza słuchawkowego to JRC4556AD. Hegel HD12 jest wyposażony w cyfrową regulację głośności, co pozwala używać go także do bezpośredniego sterowania końcówką mocy bądź aktywnymi kolumnami. Bardzo dobrze prezentuje się sekcja zasilania, a więc jeden z ważnych elementów decydujących o ostatecznym brzmieniu. Mamy tu produkowane na specjalne zamówienie trafo (z logo Hegla) oraz imponującą baterię kondensatorów o łącznej pojemności 20.000mF. Jeszcze jedna istotna informacja - DAC ma zarówno niezbalansowane (RCA), jak i zbalansowane (XLR) wyjścia analogowe.

hegel-d12

Jakość brzmienia

Swoje odsłuchy zacząłem od porównania HD12 i HD11 wpiętych w mój system - ModWrighty LS100 i KWA100SE, Bastianisy Matterhorn, ale zamiennie także Lawrence Audio Violin. Rzecz w porównaniu oczywiście tego, co mają do zaoferowania te dwa urządzenia pracujące jako przetworniki cyfrowo-analogowe. Wystarczyło mi kilka pierwszych kawałków, tylko dla absolutnej pewności aż kilka, aby potwierdzić wcześniejsze przypuszczenia. HD12 to bez wątpienia urządzenie oferujące dźwięk jeszcze wyższej klasy niż poprzednik przy zachowaniu pewnego ogólnego charakteru brzmienia. Jak przystało na Hegla, nowy przetwornik łączy muzykalność, dodatnią temperaturę barwową (choć to raczej takie 0 dodatnie niż faktyczne ocieplenie dźwięku) z wysoką detalicznością, dużą precyzją i przejrzystością brzmienia. Co więcej, kreuje także dużą, poukładaną scenę, która zaskakuje głębią. Właściwie w niemal każdym aspekcie słychać było poprawę w stosunku do poprzednika. Rzecz nie w rewolucyjnych zmianach i osiągnięciu zupełnie nowego poziomu grania, ale w wyraźnym postępie, którego trudno nie docenić, zważywszy również na fakt, iż za porównywalną cenę dostajemy przecież także większą funkcjonalność.

Testowany niedawno przeze mnie M2Tech Young DSD, który także bardzo przypadł mi do gustu, grał nieco cieplejszym, bardziej dociążonym dźwiękiem w średnicy. Podobnie, nawiasem mówiąc, gra mój TeddyDAC. Niemniej, choć lubię takie granie z dopieszczoną, nasyconą średnicą, to trudno mi było nie docenić i nie polubić Hegla już po pierwszych godzinach odsłuchu. To urządzenie bardziej neutralne niż wyżej wymienione (acz, jak wspomniałem, nie jest to takie całkiem neutralne, chłodne granie) i faktem jest, że przedstawia nagrania w nieco bardziej prawdziwy sposób. HD12 nie bawi się w upiększanie czegokolwiek, więc to, co usłyszymy, będzie w dużej mierze zależeć od jakości materiału, jaki będziemy odtwarzać. Gdy weźmiemy dobrze zrealizowane nagranie, usłyszymy na nim wszystko, włącznie z drobnymi smaczkami i subtelnościami, które w przypadku wielu przetworników z tego poziomu cenowego pozostają w ukryciu.

Hegel pokazuje kompletny obraz tego, co zapisano na płycie czy w pliku. To płynność, gładkość, detaliczność i przejrzystość prezentacji sprawiają, że wypada ona bardzo naturalnie. Swoje robią również bardzo dobre skraje pasma. Na dole dostajemy bardzo dobrze definiowany i dobrze różnicowany, konturowy i szybki bas. Ważna jest tu i dynamika, i świetna barwa niskich tonów. Bas akustyczny jest naturalnie miękki, sprężysty, znakomicie wybrzmiewa, bas elektryczny czy elektroniczny może schodzić bardzo nisko i jest znakomicie dociążony, potrafi być szybki, twardy - wszystko zależy od tego, co zarejestrowano w nagraniu. Góra pasma zachwyca otwartością i dźwięcznością, jest gładka i dociążona, robi wrażenie długimi wybrzmieniami. Blachy perkusji wypadają naturalnie, małe dzwoneczki, trójkąt i inne drobne instrumenty perkusyjne przyciągają uwagę różnorodnością dźwięków. Wybrzmienia nie są obcinane i wcale nie trzeba wytężać słuchu, by móc je śledzić do samego końca. Pięknie prezentowany jest także pogłos pomieszczeń z nagrań zrealizowanych na żywo, zwłaszcza tych, które zarejestrowano w dużych pomieszczeniach np. w kościele. W nich odbicia wędrują po pustych ścianach naprawdę długo, oddalając się od słuchacza i cichnąc w oddali po dłuższej chwili. Takich drobiazgów, ale jakże ważnych dla atmosfery i realności spektaklu muzycznego, trudno szukać w źródłach na tym poziomie cenowym. Muszę powiedzieć wprost, że różnych smaczków było więcej i były wyraźniejsze, gdy między komputerem a HD12 znalazł się jeszcze konwerter USB Bada Alpha, ale i samo wejście USB testowanego DAC-a było lepsze niż w większości urządzeń z tej półki cenowej, no i miało przewagę w postaci możliwości odtwarzania plików DSD64. Te ostatnie sprawiały, że Hegel brzmiał bardziej... analogowo, bardziej miękko. Tak zwykle brzmią pliki DSD, a norweski przetwornik bardzo dobrze oddał charakter ich brzmienia. To niezwykle gładkie, spójne granie, mniej bezpośrednie niż pliki PCM, mniej w nim twardości, którą pewnie niektórzy opisaliby mianem wyrazistości. Jako fan analogu zdecydowanie doceniłem brzmienie plików DSD oraz Hegla, który umożliwił mi ich posłuchanie - HD11 takich plików nie obsługiwał. Nawet jeśli biblioteka plików w tym formacie jest ciągle niewielka, to jednak warto ich czasem posłuchać, niejako w zastępstwie czarnej płyty i warto mieć przetwornik, który wywiązuje się z tego zadania bardzo dobrze.

Hegel HD12 jest wyposażony w cyfrową regulację głośności, co pozwala używać go także do bezpośredniego sterowania końcówką mocy bądź aktywnymi kolumnami

Tak się złożyło, że nie miałem okazji posłuchać do tej pory pierwszego słuchawkowego produktu Hegla, czyli małego, przenośnego DAC-a USB/wzmacniacza słuchawkowego o nazwie Super. Słyszałem o nim jednakże same pozytywy. Byłem więc ciekaw, co Norwegom udało się stworzyć na potrzeby HD12 i czy faktycznie jakość brzmienia wyjścia słuchawkowego dorzuconego do przetwornika C/A niejako gratis może być warta uwagi. Nie będę budował suspensu - nie wiem, jak Bent Holter i jego koledzy to zrobili, ale wyposażyli swój przetwornik w wysokiej klasy wzmacniacz słuchawkowy i nie zażądali za to góry pieniędzy. Odsłuchy zacząłem od FAD-ów Pandora Hope VI - japońskich, zamkniętych słuchawek za "drobne" 3 tys. złotych - słowem od całkiem wysokiej półki. To słuchawki grające ciut ciemnym dźwiękiem, ale to za sprawą dociążenia i nasycenia, a nie braków na górze pasma. Z Heglem zgrały się nadzwyczajnie, grając żywo, plastycznie, z mnóstwem szczegółów. Duże wrażenie robiła dynamika, szybkość, wyrównanie całego pasma oraz świetna, przestrzenna scena.

Po osiągnięciu tak dobrych efektów sięgnąłem jeszcze półkę wyżej, po Audeze LCD-XC (ponad dwukrotnie droższe), czyli jedne z najlepszych słuchawek, jakich było mi dane do tej pory posłuchać. To także konstrukcja zamknięta, z wzmacniaczami z najwyższej półki (choćby z Questylem CMA800R) oferująca dźwięk kompletny, absolutnie high-endowy. Oczywiście Hegel HD12 nie dorównuje klasą dedykowanemu wzmacniaczowi słuchawkowemu z tak wysokiej półki, ale swojemu posiadaczowi nie daje żadnych powodów do rozważania zakupu wzmacniacza w zakresie cenowym 1-2 tys. złotych. Nie sądzę, żeby którykolwiek wzmacniacz w takiej cenie miał do zaoferowania więcej niż testowany Hegel. I powtórzę raz jeszcze, że sprawdzałem to z wysokiej klasy nausznikami, kosztującymi trzy i więcej tysięcy złotych. To właśnie odsłuch HD12 w roli przetwornika i wzmacniacza słuchawkowego pokazał mi właściwie jedyną rzecz, która możne temu urządzeniu wytknąć - brak manualnej regulacji głośności. O ile przy wykorzystaniu go wyłącznie jako DAC-a w ogóle nie ma tematu, a gdy sterujemy nim końcówką mocy, regulacja z pilota będzie zaletą, o tyle zmiana głośności w systemie słuchawkowym, gdzie zwykle siedzi się w bezpośredniej bliskości urządzenia, za pomocą pilota nie jest po prostu naturalna. Nie wiem, czy Hegel zdecydował się na to rozwiązanie, ponieważ nie chciał psuć sobie projektu plastycznego gałką potencjometru, czy może wynika to ze znikomego doświadczenia ze słuchawkowego świata, ale tak czy owak, gdybym miał cokolwiek radzić Norwegom, to zasugerowałbym właśnie dodanie manualnej obsługi regulacji głośności. Nie trzeba jej przecież realizować klasyczną gałką, to mogą być przyciski, sensory dotykowe - cokolwiek, byle tylko znajdowało się na froncie urządzenia. Innych słabości, zważywszy na cenę tego urządzenia, nie znalazłem. Pod pewnymi względami niemal dorównywał on wspomnianemu Questylowi - był równie detaliczny, transparentny, podobna była gładkość i przestrzenność dźwięku. Questyle bardziej dociążał, wypełniał dźwięk w całym paśmie, grał bardziej swobodnie, co słychać było zwłaszcza przy gęstszej muzyce, przeważał również w zakresie dynamiki, szczególnie w skali mikro. Słowem high end pełną gębą to dopiero Audeze LCD-XC + Questyle. Tyle, że ten niepozorny HD12 z tymi samymi słuchawkami już daje posmak dźwięku z wysokiej półki, a z drugiej strony dopiero tak drogie słuchawki (choć i tańsze Pandory Hope VI) pokazują pełną wartość Hegla. Norweskim konstruktorom należą się wyrazy uznania - nie dość, że stworzyli wyraźnie lepszy DAC, to jeszcze rozszerzona funkcjonalność o wzmacniacz słuchawkowy nie jest tylko na pokaz, ale oferuje także wysoką klasę brzmienia. Świetne urządzenie i nawet jeśli posiadacie już Państwo (tak jak ja) HD11, to warto rozważyć możliwość wymiany na nowszy model.

Podsumowanie

Muszę przyznać, że im dłużej słuchałem HD12, tym bardziej mi się podobał. Nie jest to zimne, superprecyzyjne, (dla mnie) bezduszne granie, jakie prezentuje wiele współczesnych "audiofilskich" przetworników. Jest tu precyzja, jest wysoka detaliczność, przejrzystość, wierność nagraniom, ale i naturalność, płynność, otwartość, dźwięczność oraz umiejętność wydobywania z nagrań drobnych smaczków i to bez robienia z nich na siłę głównych bohaterów prezentacji. Dodanie wzmacniacza słuchawkowego nie jest tu zabiegiem marketingowym - to nie jest ozdoba, ale w pełni funkcjonalny, wysokiej klasy wzmacniacz, który znakomicie zgra się ze słuchawkami nawet z wyższej półki, np. FAD Pandora Hope VI czy Audeze LCD-XC. Te ostatnie zagrają na naprawdę dobrym poziomie, choć nie aż takim, jak z dedykowanym wzmacniaczem słuchawkowym kosztującym... tyle co cały HD12 albo jeszcze droższym.

Nic nie stoi na przeszkodzie, by sprawić sobie wybrane, wysokiej klasy słuchawki i HD12, a dopiero później, gdy pozwolą fundusze, albo zwiększą się wymagania, dorzucić do systemu jeszcze osobny wzmacniacz słuchawkowy. DAC sprawdzi się znakomicie w systemach stereo, nawet jeśli przyjdzie mu napędzać bezpośrednio końcówkę mocy. Z konkurentów wyraźnie lepszych do głowy przychodzi mi oczywiście Hegel HD25 (acz różnica nie jest aż tak duża, a ponadto starszy brat nie ma wyjścia słuchawkowego), albo Auralic Vega, acz ta jest już blisko trzy razy droższa. Nowy DAC Hegla gra więc w wysokiej lidze i jeśli szukacie Państwo przetwornika w przedziale od 4 (bo ten tysiąc złotych zawsze można dorzucić) do nawet 8 tys., to warto posłuchać HD12, a staje się to wręcz obowiązkiem, jeśli używacie Państwo także słuchawek, a nie macie wysokiej klasy wzmacniacza.

Werdykt: Hegel HD12

  • Jakość dźwięku

  • Jakość / Cena

  • Wykonanie

  • Możliwości

Plusy: Funkcjonalność - obsługa gęstych PCM i DSD, wzmacniacz słuchawkowy, brzmienie z wyższej półki

Minusy: Jedno wejście koaksjalne, brak możliwości ręcznej obsługi głośności

Ogółem: HD12 to dowód, że za umiarkowane pieniądze można dziś zrobić urządzenie wysokiej klasy. Brawo!

Ocena ogólna:

PRODUKT
Hegel HD12
RODZAJ
DAC/wzmacniacz słuchawkowy
CENA
4.999 zł
WAGA
3,5 kg
WYMIARY
(SxWxG) 210x60x280 mm
DYSTRYBUCJA
Moje Audio, www.mojeaudio.pl
NAJWAŻNIEJSZE CECHY
  • Wejścia cyfrowe: 2 x optyczne, koaksjalne, USB (wszystkie do 24bit/192kHz)
  • Wyjścia analogowe: RCA, XLR, 6,3 mm
  • Przetwornik: 32-bitowy
  • Poziom sygnału wyjściowego: 2,5V RMS
  • Pasmo przenoszenia: 0 Hz-50kHz
  • Stosunek sygnał/szum: 145dB
  • Zniekształcenia: <0,0005%