O muzyce
Początkowe dźwięki kontrabasu z fortepianem i wyłaniająca się po chwili melodia tematu "Vevey" wciąga jak narkotyk, od którego łatwo się uzależnić. Muzyczny świat stworzony przez 35-letniego pianistę z Freiburga jest rzeczywiście trochę nierealny, oderwany od "brutalnej" czy szarej – jak kto woli – rzeczywistości. Ale któż z nas nie marzył o idealnym świecie, gdzie nie ma granic, dominują hasła wolności i równości. Taką, trochę wyidealizowaną, mocno uduchowioną muzykę otrzymujemy na klasyczne trio jazzowe.
Często jednak ciekawie realizowane, jak w minimalistycznym "September", gdzie na pierwszy plan wychodzi kontrabas, czy w niezwykle efektownym brzmieniowo "Es Schneit DochHut", szwajcarskiej pieśni ludowej, w której efekty perkusyjne niemal do złudzenia przypominają pozytywkę pamiętaną z dzieciństwa. W warstwie rytmicznej sporo się dzieje np. w dość eksperymentalnym temacie "Riot" czy hipnotycznej kompozycji tytułowej. Lider potrafi pisać utwory, które posiadają dramaturgię z końcową kulminacją, jak w "Vevey" i "Mingma". Kończący "Mindarai" to już tylko wyciszenie i kontemplacja. Powstała ciekawa muzyka również od strony harmonicznej, w czym niebagatelną rolę odegrali partnerzy Stefana Aeby, czyli basista Andre Pousaz i perkusista Julian Sartorius. ★ ★ ★ ★ ½
O dźwięku
Rzut oka na informacje zawarte w booklecie ujawnia wspólny mianownik dla tej i recenzowanej obok płyty (poza tym oczywiście, że oba albumy wydała Ozella): odpowiedzialnego za mastering Hansa-Jörga Mauckscha. Nie znaczy to jednak, że produkcje te brzmią tak samo (choć obie brzmią znakomicie). "Utopia" również czaruje grą pełną smaczków, ale jest bardziej "zdystansowana", podana z pewnego oddalenia. Nasycenie i intymność "Dance On Deep Waters" ustąpiły tu miejsca lekkości i lepszej separacji instrumentów. ★ ★ ★ ★ ★