s-e-r-v-e-r-a-d-s-3

hi-fi

Devialet Mania

test |
Głośnik bezprzewodowy - Devialet Mania Najlepszy Zakup

Czary-mary czy może raczej racjonalne podejście do zagadnienia? Przetestowaliśmy nowy głośnik przenośny Devialet Mania.

Francuski Devialet najpierw zszokował branżę audio oryginalnie wyglądającymi wzmacniaczami Expert, następnie futurystycznymi głośnikami aktywnymi Phantom, a całkiem niedawno poszerzył ofertę o słuchawki bezprzewodowe Gemini, soundbar Dione i przenośny głośnik Mania. Każdy z tych nowych produktów jest wzorniczym dziełem sztuki i na swój sposób przełamuje stereotypy związane z przetwarzaniem dźwięku. Jakie mity obala Mania i czy zdoła przekonać do siebie niedowiarków?

Budowa i funkcjonalność

Głośnik zbliżony kształtem do kuli nie jest niczym nowym. Lata temu podobne rozwiązanie zaproponowała inna francuska marka, Cabasse, i zrobiła to tak skutecznie, że kula stała się jej znakiem rozpoznawczym, a najdoskonalsze wcielenie tego projektu, La Sphère, prosto i krótko (i brutalnie dla konkurencji) pokazało, jakie są możliwości firmy założonej przez Georgesa Cabasse. Oczywiście nie o samą kulę tu chodziło, po prostu kształt ten najlepiej współgrał z koncepcją punktowego źródła dźwięku (wspólna oś dla kilku membran z osobnymi układami napędowymi, umieszczonych jedna w drugiej), która być może okazała się zbyt skomplikowana dla głośnika zasilanego z akumulatora, np. ze względu na duży apetyt na prąd, co mogłoby tłumaczyć, dlaczego Cabasse nie ma w ofercie głośnika stricte przenośnego o takim kształcie.

Devialet Mania

Tymczasem Devialet podjął wyzwanie i "ubrał w kulę" sześć przetworników, choć ich rozmieszczenie nie ma zbyt wiele wspólnego z konstrukcją koaksjalną: owszem, dwa widoczne niskotonowce typu push-push umieszczono w osi, naprzeciwko siebie, ale już cztery głośniki szerokopasmowe znalazły się pod maskownicą, w górnej części obudowy. Napędzają je osobne wzmacniacze pracujące w klasie D: dwa 38-watowe i cztery 25-watowe, co w sumie daje imponujące 176W.

Wewnątrz zgrabnej obudowy o średnicy niespełna 20cm zmieścił się także akumulator litowo-jonowy o pojemności 3200mAh, zapewniający do 10 godzin odtwarzania muzyki na jednym ładowaniu (jak pokazał test, to dość optymistyczna wartość; przy głośności nieco powyżej połowy skali i korzystaniu z TIDAL-a za pośrednictwem Bluetootha energii wystarczyło na mniej więcej 8 godzin), a ponadto mikrofony i sporo elektroniki odpowiadającej m.in. za autorskie rozwiązania Devialeta: SAM (Speaker Active Matching; znane ze wzmacniaczy tej marki, w pełni cyfrowe aktywne dopasowanie głośników), ASC (Active Stereo Calibration; korzysta z połączenia wbudowanych mikrofonów i algorytmu określającego odległość od ścian lub otaczających przedmiotów, a następnie dostraja dźwięk w czasie rzeczywistym do otoczenia głośnika, uwzględniając jego głośność) oraz architektura cross-stereo zapewniająca, jak deklaruje producent, stereofonię w każdej pozycji odsłuchowej.

Devialet Mania

To oczywiście nie wszystko. Jest też Bluetooth, Wi-Fi, AirPlay, Spotify Connect, współpraca z asystentem głosowym, a na dokładkę IPX4, czyli ochrona przed rozpryskującą się wodą z dowolnego kierunku, oraz funkcja szybkiego ładowania skracająca czas potrzebny do dostarczenia energii do wbudowanego ogniwa do trzech godzin. Warto w tym miejscu wspomnieć o stacji ładującej Mania Station, którą niestety trzeba dokupić (kosztuje niemało, bo 399zł; w zestawie ma ją tylko głośnik w wersji Opéra de Paris, ale jest on droższy aż o 1.000zł od Light Grey oraz Deep Black), wyposażonej w opatentowane połączenie Pin-Copper. Wystarczy podłączyć ją do zasilania za pomocą kabla USB-C i umieścić na niej głośnik, aby rozpocząć ładowanie. Nie mając stacji, głośnik naładujemy za pośrednictwem zwykłej ładowarki oraz kabla USB-C (w zestawie).

Devialet Mania

Sterowanie Manią odbywa się albo manualnie, za pomocą przycisków wkomponowanych w okalającą obudowę taśmę-uchwyt (od strony ON/OFF są to: On/Off, Bluetooth, Devialet sprawdzający status baterii, przełącznik włączający/wyłączający mikrofony współpracujące zarówno z asystentem głosowym, jak i funkcją ASC; a od strony VOLUME: Play/Pause oraz + i – do regulacji głośności), albo za pośrednictwem aplikacji Devialet, która pozwala m.in. na skorzystanie z prostego korektora barwy dźwięku, włączenie/wyłączenie funkcji ASC oraz diod statusu, a także na aktualizację firmware'u.

Jakość brzmienia

Tak się złożyło, że testując Manię, mogłem porównać ją z bodaj cztero- albo i pięciokrotnie większym głośnikiem JBL-a, PartyBox Encore. Oba należą do tej samej kategorii, a mimo to i użytkowo, i brzmieniowo to dwa różne światy. Różnicę między nimi można chyba podsumować następująco: Encore kładzie nacisk na ilość, zaś Mania – na jakość.

Devialet Mania

W pierwszej chwili brzmienie Manii na tle Encore'a wydaje się ściśnięte i jakby napięte. To prawa fizyki, których nie sposób oszukać, chociaż... im dłużej słucha się Manii, tym bardziej wierzy się w to, że to jednak możliwe. Zwłaszcza że dość przypadkowe warunki odsłuchu – stojak o wysokości 45cm ustawiony blisko tylnej ściany (ok. 15cm), w bezpośrednim sąsiedztwie sofy, jakieś 120cm od rogu pokoju i mniej więcej 160cm od miejsca odsłuchowego – okazały się optymalne. W każdym razie "Dangerous" Depeszów (stream z TIDAL-a) Mania zagrała takim basem, że nieomal zbierałem szczękę z podłogi. Tak, bas Devialeta jest kapitalny. Schodzi nisko, a jednocześnie jest świetnie kontrolowany (czego brakuje Encore'owi), prężny, dynamiczny i zwarty. Jeśli to nie jest wbrew prawom fizyki, to sam już nie wiem... Zresztą mniejsza o teorie, dość powiedzieć, że francuski producent po raz kolejny zafundował konkurencji ciężki, techniczny, nomen omen, nokaut.

Tak, bas głośnika Devialeta jest kapitalny. Schodzi nisko, a jednocześnie jest świetnie kontrolowany (...), prężny, dynamiczny i zwarty.

Ale bas to nie wszystko. Mania w całym paśmie utrzymuje podobny, tj. zdyscyplinowany, barwny i żywy charakter. Jest szybka – nie brakuje jej prędkości ani detaliczności – ale niczego nie robi na siłę. Brzmienie jako całość jest spójne, żywe, intensywne, ale nieagresywne. Soprany są czyste, precyzyjne, wolne od zapiaszczenia. Trudno uznać je za stonowane, ale na pewno nie są natarczywe. Nawet jeśli odtworzy się nagranie z ewidentnie źle nagraną górą pasma, jak np. "Live at Fip" Hadouk Trio, to brzmienie nie będzie męczące (można skorzystać z subtelnie działającego korektora).

Devialet Mania

Przestrzenność także jest nieprzeciętna. Trudno tu mówić o typowej stereofonii, szerokości czy głębi sceny; Mania nie tyle ją rekonstruuje, ile kreuje na swoje, tj. sfery, podobieństwo, z dominującym, bliskim pierwszym planem. Zaskakujące jest jednak to, że w całym pomieszczeniu, bez względu na miejsce odsłuchowe, brzmienie ma jednolitą barwę, wyjątkową harmonię i zdyscyplinowany charakter.

Podsumowanie

Mania nie jest głośnikiem audiofilskim, to użytkowy produkt komercyjny, ale – czy to się komuś podoba, czy nie – tak właśnie wygląda postęp w dziedzinie audio. Atutami tego głośnika są świetny wygląd, bardzo dobre brzmienie i całkiem przyjemna obsługa. Rekomendacja!

Werdykt: Devialet Mania

  • Jakość dźwięku

  • Jakość / Cena

  • Wykonanie

  • Możliwości

Plusy: Wygląd, funkcjonalność i brzmienie, na czele z siejącym spustoszenie basem.

Minusy: W tej cenie stacja ładująca powinna być elementem zestawu.

Ogółem: Punkt odniesienia dla głośników bezprzewodowych.

Ocena ogólna:

PRODUKT
Devialet Mania
RODZAJ
Głośnik bezprzewodowy
CENA
3.699zł
WAGA
2,3kg
WYMIARY (S×W×G)
176x193x139mm
DYSTRYBUCJA
Audio Klan
www.audioklan.pl
NAJWAŻNIEJSZE CECHY
  • Moc wzmacniacza: 2x38W, klasa D, niskotonowy; 4x25W, klasa D, szerokopasmowy
  • Pasmo przenoszenia: 30Hz–20kHz
  • Technologie: Wi-Fi, Bluetooh, Airplay 2, Spotify Connect
  • Współpraca z asystentem głosowym
  • Aplikacja Devialet
  • Kolory: Light Grey (jasnoszary), Deep Black (głęboka czerń) i Opéra de Paris (szaro-złoty)